Kiedy zastanawiałem się jak rozpocząć tę recenzję, do głowy przyszedł mi cytat z mistrza Sapkowskiego. „O miłości wiemy niewiele. Z miłością jest jak z gruszką. Gruszka jest słodka i ma kształt. Spróbujcie zdefiniować kształt gruszki.” Parafrazując, mógłbym napisać, że zen też jest jak gruszka. Choć po lekturze książki „Wprowadzenie do Zen” Alexandra Poraj-Żakieja, powinniśmy przynajmniej odkryć jakiego jest ona koloru.
Zanim przejdę do oceny merytorycznej książki, warto wpierw wspomnieć o dwóch istotnych rzeczach. Po pierwsze – z całą pewnością nie czuję się władny, aby móc ocenić recenzowane dzieło z pozycji eksperta. Rzecz jasna, samo pojęcie „ekspert ds. zen” stoi w sprzeczności z samą ideą zen. Każdy – kto choć trochę liznął tematu – parsknąłby na takie określenie śmiechem. I miałby rację! Aczkolwiek o tym napiszę więcej za chwilkę.
Drugą wartą wspomnienia rzeczą, jest „fizyczność” prezentowanej pozycji. Minimalistyczna okładka doskonale wpisuje się w to, co w powszechnym mniemaniu jest „estetyką zen”. Ascetyczna typografia, gładkie tło, minimalistyczne podejście do tekstu na obwolucie – oto próbka stylu o którym wspomniałem. Rzecz jasna nikt raczej nie spodziewa się dosłownych fajerwerków graficznych w przypadku książki poświęconej duchowości, aczkolwiek miło jest widzieć to założenie w praktyce. Sama pozycja nie jest długa, niecałe sto stron tekstu, zręcznie przetykanego stonowanymi zdjęciami. Obcowanie z książką było dla mnie źródłem bardzo miłych doznań estetycznych, mam nadzieję, że potencjalni odbiorcy tej pozycji także ich doświadczą. Odwiedzając stronę wydawcy – czyli Fundacji Mądrość Wschodu i Zachodu – możemy zauważyć, że podobna estetyka dominuje w innych opublikowanych przez fundację wydawnictwach. Jeśli ktoś zatem chciałby zgromadzić pozostałe książki autora, z całą pewnością nie musi się bać o niespójny wygląd książek na półce.
Układ treści jest przejrzysty – cztery rozdziały, z których pierwszy traktuje o historii buddyzmu i zen, zaś pozostałe dotyczą kwestii stricte praktycznych. Praktycznych w rozumieniu dosłownym, gdyż omawiają one codzienną praktykę zen, zagadnienia związane z pozycją ciała, organizacji sesji zazen, a także kwestie organizacyjne. Takie choćby jak szukanie pomocy nauczyciela, czy też możliwość dołączenia do grupy medytacyjnej czy też sesshin – dłuższego (najczęściej kilkudniowego) spotkania medytacyjnego. Ostatni rozdział jest poświęcony odpowiedziom na najczęściej pojawiające się pytania, które zadają młodzi adepci zen.
Myślę, że po tych kilku zdaniach wstępu, przyszedł czas na właściwą recenzję. Przyznam szczerze, iż podziwiam autora za kunszt, w jaki przedstawił odpowiedź na pytanie – czym jest zen? Kunszt tym bardziej godny podziwu, gdy weźmiemy pod uwagę odpowiedź na to pytanie. A czym jest? Absolutnie satysfakcjonującą odpowiedź znajdziemy na początku drugiego rozdziału. Zen to zazen, a zazen to tak naprawdę praktyka. Tylko tyle. Sto złotych się należy.
Odkładając żarty na bok, ta nieskomplikowana odpowiedź, jest moim zdaniem podana wręcz idealnie. Nakreśliwszy tło historyczne powstania buddyzmu i zen w rozdziale pierwszym, autor od razu wrzuca nas in medias res tematu książki. Czego bowiem możemy oczekiwać od książki będącej wprowadzeniem do zen? Wytłumaczenia czym ten cały zen jest! Chcecie? Proszę. Cała treść książki od tej pory – czyli ponad połowa – jest poświęcona na próbę wyrażenia słowami tego, czego do końca wyrazić werbalnie się nie da. Aczkolwiek autor, będący mistrzem zen świeckiej linii „Pusta Chmura” wraca z tej próby na tarczy. Czytając kolejne strony miałem nieodparte wrażenie przebywania gdzieś indziej. Nie było dla mnie trudnym imaginowanie sobie autora siedzącego w zazen, wykładającego swoją myśl w zendo1.
Alexander Poraj-Żakiej jest bowiem nie tylko pisarzem, ale przede wszystkim doświadczonym nauczycielem i coachem. Sporą ilość nagrań z jego wystąpień można znaleźć na kanale Youtube wspomnianej Fundacji. Podczas lektury ani razu nie odniosłem wrażenia, iż przekazywane treści są tylko zbiorem na szybko zebranych wiadomości o zen. Zawarta w książce wiedza jest z całą pewnością efektem wielu godzin pracy autora. Pracy prezentującej zen różnej publiczności – moim zdaniem widać to w sposobie, w jaki autor z wielu stron próbuje przedstawić podstawy zen. Na tyle różnorodnie i obrazowo, aby każdy mógł pojąć czym tenże zen jest (jak i czym nie jest). Wieńczące książkę odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania wyśmienicie dopełniają zastosowaną metodę.
Z takiej też perspektywy mogę powrócić do swojego stwierdzenia z początku tego tekstu. Jeżeli zen jest po prostu praktyką, trudno uważać się za „eksperta” od niej. Można co najwyżej być właśnie praktykiem. I jako (bardzo początkujący) praktyk, mogę napisać, iż książka odpowiedziała na wszystkie moje pytania. Na tyle dokładnie by rozpocząć własną (oby codzienną) – praktykę. Oczywiście moja nieograniczona ciekawość, mocno zorientowana na poznanie dyskursywne, nie została w pełni zaspokojona (co chyba nigdy zresztą nie nastąpi). Aczkolwiek dam posłuch autorowi, aby nie próbować rozpoczynać przygody z zen z pozycji rozumu. Nietzsche pięknie wyraził tę myśl w „Jutrzence” – „Najpierw i przede wszystkim dzieła! To znaczy ćwiczenie, ćwiczenie, ćwiczenie!”. Tedy na tym etapie, pozostaje tylko usiąść na poduszce…
Czy da się do opisywanej pozycji w jakikolwiek sposób „przyczepić”? Myślę, że tak, aczkolwiek tylko w przypadku, kiedy czytelnik rozpoczął lekturę z określonym nastawieniem. Autor bowiem skupia się na odpowiedzi na postawione już przeze mnie pytanie – czym to całe zen jest? Nakreślony kontekst historyczny służy tylko i wyłącznie odpowiedzi na to pytanie. Jeżeli spodziewasz się, Droga Czytelniczko lub Drogi Czytelniku czegoś innego – nie znajdziesz w książce Alexandra Poraj-Żakieja nic więcej. Opisy ceremoniałów? Bardziej rozbudowany rys historyczny? Metafizyka zen? Przykro mi, tego recenzowana pozycja nie oferuje. „Pusta Chmura”, linia zen, której autor jest mistrzem, jest linią świecką. Powstała głównie po to, aby umożliwić ukazanie bogactwa zen społeczeństwom Zachodu. Bogactwo bez naleciałości kulturowych czy strcite religijnych. I z takiej pozycji przedstawiany jest zen w opisywanej książce. Czy to błąd? Jak wspomniałem powyżej – to zależy. Jeśli pragniesz po prostu dowiedzieć się o co chodzi z tą całą „śmiercią na poduszce” – wtedy z czystym sercem mogę rekomendować lekturę „Wprowadzenia do Zen”. Jeśli potrzebujesz czegoś innego – wtedy sugeruję poszukać gdzieś indziej.
PS. Fotografie użyte w tekście pochodzą ze strony wydawnictwa i zawierają odnośniki do książki w fundacyjnym sklepie.
1 pingback