Moje zapiski z podróży po fascynującym świecie ludzkiej myśli i ducha

Miesiąc: maj 2025

Myśl Nietzschego w statystyce

Poprosiłem GPT o zrobienie prostego podsumowania twórczości Fryderyka Nietzschego (zainspirowany książką „Krótki kurs filozofii – Nietzsche”), w podziale na książkę i koncept. Oto efekty.


Uznałem, że za najbardziej reprezentatywne pojęcia dla myśli Nietzschego to „wola mocy”, „nadczłowiek” oraz „wieczny powrót”. W związku z tym, że ChatGPT oryginalnie był trenowany na języku angielskim – w komunikacji z nim użyłem tegoż języka. Poniższa tabela to efekt – ot tak zostawię tu ją dla przemyślenia. I tak – pominąłem „Wolę mocy” gdyż nie jest to oficjalnie opublikowane dzieło. Choć tam akurat „wola mocy” pojawia się ponad 40 razy.

Year Title Will to Power Overman Eternal Recurrence Page Count (avg)
1872 The Birth of Tragedy 0 0 0 130
1873–76 Untimely Meditations 1 0 0 240
1878 Human, All Too Human 2 0 1 350
1881 The Dawn (Daybreak) 2 0 1 300
1882 The Gay Science 3 1 5 340
1883–85 Thus Spoke Zarathustra 15 26 13 320
1886 Beyond Good and Evil 7 1 2 240
1887 On the Genealogy of Morality 6 0 1 200
1888 The Case of Wagner 0 0 0 60
1888 Twilight of the Idols 3 1 2 140
1888 The Antichrist 4 1 1 120
1888 Ecce Homo 2 2 1 150

Rozczarowanie Zen

Regularni czytelnicy bloga z pewnością pamiętają, że to właśnie od recenzji książek poświęconych Zen rozpocząłem publikowanie swoich przemyśleń. Dobrze zatem od czasu do czasu powrócić do podstaw. Dziś chciałbym napisać kilka słów o książce autora, który już na łamach Hegemonikonu gościł. Dziś w menu Alexander Poraj-Żakiej oraz jego „Rozczarowanie. Trochę inne wprowadzenie do Zen”.


W mojej recenzji poprzedniej pozycji autora zaznaczyłem, że dla ówczesnego mnie, stawiającego w Zen dopiero pierwsze kroki, „Wprowadzenie do Zen” było idealną pozycją. Udzieliło odpowiedzi na niemalże wszystkie moje pytania. Z naciskiem na to „niemalże”, ale z dużą dozą gotowości do rozpoczęcia praktyki. To wszak właśnie zazen jest tym, co każdy z adeptów musi praktykować. To kwintesencja zen właśnie. I moim zdaniem poprzednia książka doprowadzała zainteresowanego praktyką czytelnika dokładnie tam, gdzie powinna go zaprowadzić.

Oczywiście tutaj historia się nie kończy. Zazen to przygoda z wieloma zwrotami akcji, mimo iż wydaje się dość statyczna w swej naturze. Owszem, ciało pozostaje w jednej i tej samej pozycji (pomińmy okazjonalne przerywniki w postaci medytacji chodzonej), za to umysł… Każdy kto choć raz spróbował medytacji wie o czym piszę. Nasz umysł, siedziba (jak powszechnie się sądzi) naszego Ja nie daje nam spokoju. Niezależnie do czego go nie porównamy – małpki, wściekłego chomika czy trzylatka w sklepie z zabawkami – ostatnią rzeczą na jaką ma on ochotę jest uspokojenie się. Cokolwiek zresztą owo uspokojenie nie miałoby znaczyć.

Co robi w takiej sytuacji zdeterminowany adept Zen? Ciśnie. Ciśnie mocno bo przecież ma boleć. Bo przecież wiadomo, że umysł ucieka gdzie tylko może. Wiadomo, XXIw już ma 25 lat, sociale, bodźce i cały świat na głowie. Tak ma być i trzeba się z tym pogodzić. Zresztą „duchowym ludziom” nie wypada przecież się takimi niedogodnościami przejmować – wszak „Ja/Ego to twój wróg”. Więc lejmy go w mordę. No dobrze, może  bardziej po umyśle i w gonitwę myśli…

Mem przedstawiający Robina, postać z kreskówki, który próbuje medytować, ale różne myśli wciskają się na siłę. Batman przywołuje go do porządku policzkując wymownie.

Dokładnie w tym miejscu i czasie, chciałbym każdemu praktykującemu podrzucić „Rozczarowanie”. Moim zdaniem jest to pozycja, która została napisana właśnie po to, aby przyjść z pomocą troszeczkę bardziej zaawansowanym amatorom Zen1.

Co otrzymujemy? Podzieloną na trzy części książkę, która tak naprawdę dotyczy jednego tematu. Pozwolę sobie zacytować samego autora:

A ponieważ, jeśli chodzi o zen, tak naprawdę nie ma nic nowego do powiedzenia, ta książka jest napisana jak spirala, a nawet labirynt. Krąży ciągle tylko wokół jednego, oczywiście nie uchwytując go ani w żadnym sensie nie osiągając, co jest również zrozumiałe.

Motyw spirali pojawia się w książce jeszcze kilka razy. Albowiem kolejne części i dość krótkie rozdziały próbują zaadresować ten sam problem. Zmienia się tylko perspektywa, z której do niego podchodzimy. Czym jest roz-czarowanie oraz o-czarowanie? Procesami, których jesteśmy jednoczesnymi stwórcami i uczestnikami, wytwarzając przy okazji nas samych. Konkretnie zaś – nasze Ja. Przyznam też szczerze, że tak naprawdę nie wiem, o czym miałbym napisać dalej. Ogłaszam koniec recenzji. Rozumiem Twoje zdziwienie i zawód. Ale jak to? Już koniec? Dlaczego?

Dzieje się tak z prostego powodu – „Rozczarowanie” nie jest wbrew pozorom wprowadzeniem do Zen. Jest tak naprawdę książką do ćwiczeń. Lektura kolejnych stron to tak naprawdę polowe ćwiczenia z re-konceptualizacji naszego widzenia świata. Odzierania go z iluzji, zasłon i wizji, których autorem jesteśmy my sami. Tym samym próba przedstawienia treści tej pozycji po prostu mija się z celem. Byłoby to absolutnie bezcelowe. Owszem, mógłbym przedstawić tok wywodu, jak z procesu myślenia wyłania się nasze Ego. Następnie jak budując na tej koncepcji przechodzimy do wizji zamykającego się umysłu, aby ostatecznie dojść do akceptacji rzeczywistości taką jaka naprawdę jest. Tylko to naprawdę by nic nie dało. Nic a nic. Albowiem podróż w kierunku roz-czarowania każdy musi rozpocząć sam2.

Na sam koniec jednakże (jeśli powyższe nie wzbudziło Twojego zainteresowania) chciałbym podkreślić dość ciekawą rzecz. Recenzowana pozycja została oryginalnie wydana w roku 2016 (w języku niemieckim) i to… czuć. Rzecz absolutnie nie w języku czy tłumaczeniu (autoryzowane tłumaczenie Zenona Mazurczaka to wyśmienita robota), ale w przedstawieniu Zen w trochę szerszym kontekście. Konkretnie z perspektywy „kręgów duchowych” nowoczesnego Zachodu3. Gdzie dość często poszukuje się czegoś świeżego w stosunku do przebrzmiałego chrześcijaństwa. Gdzie wschodnie praktyki duchowe wydają się być jedyną dla tegoż chrześcijaństwa alternatywą. Gdzie jak – trochę prześmiewczo – pisałem powyżej „Ego to twój wróg”. Aleksander Poraj-Żakiej w swej książce dość często nawiązuje do takiego postawienia sprawy, obnażając nie raz jego naiwność i infantylizm. Moim zdaniem dowodzi to nie tylko głębokiej wiedzy dotyczącej problemów trapiących zainteresowanych Zen, ale także czyni lekturę jeszcze bardziej osobistą. Taką przynajmniej była ona dla mnie i chciałbym wierzyć, że może taką się stać również dla Ciebie.


 

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén