Moje zapiski z podróży po fascynującym świecie ludzkiej myśli i ducha

Miesiąc: luty 2024 Strona 1 z 2

Fenomenologia ducha – wstęp do wstępu

W kolejnej odsłonie serii „Czytamy klasyków” na tapecie mamy dziś dzieło wielkie. Zarówno jeśli chodzi o doniosłość filozoficzną, jak i rozmiary. „Fenomenologia ducha” Hegla naprawdę budzi respekt. Dwa tomy pełne grubej, metafizyczno-epistemologicznej rozkminy. Podjąłem się lektury, gdyż dowiedziałem się, że IFiS PAN od dłuższego czasu prowadzi seminarium, podczas którego było/jest/będzie czytane całe to dzieło.  Co więcej, z owego seminarium dostępne są nagrania! Mając zatem jako pomoc profesjonalną pomoc przy lekturze (w postaci dwóch prowadzących doktorów), podjąłem rękawicę 😉 Jestem bardzo ciekaw, jak to zadziała w praktyce.

Moje notatki jednakże nie będą w pełni dziełem autonomicznym. W związku z obiektywną trudnością myśli Hegla, a także „fragmentarycznością wykładu jego nauk” (powtarzana przez różnych autorów teza, że Hegla da się zrozumieć w pełni tylko jako całość) moje wpisy będę podpierał nie tylko nagraniami z seminarium (cała playlista dostępna na YouTube), ale także masą innych źródeł monograficznych. Zatem nie będzie to do końca „czyste” czytanie klasyków, ale cóż począć, idealistyczna filozofia niemiecka (czyli ta z przełomu XVIII i XIX wieku) jest powszechnie uznawana za dość trudną. Co więcej, by temat uczynić jeszcze ciekawszym, postanowiłem zrobić taki oto eksperyment. Wpierw czytać treść dzieła samemu i wypisać swoje myśli. Następnie obejrzeć nagranie seminarium. Jeśli po oglądnięciu przyjdą mi do głowy nowe myśli, albo też coś zupełnie inaczej zrozumiem, wówczas dodam notatki kolorem niebieskim. Jeśli dalej coś będzie niejasne, zaś następnie po dodatkowym szukaniu i rozmyślaniu, coś mi się wyjaśni – wówczas dodam nowe uwagi kolorkiem czerwonym. Myślę, że to będzie bardzo ciekawy sposób na to, aby pokazać jak wiele mi do prawdziwego filozoficznego rzemiosła brakuje 😉

By dopełnić całości obrazu – dzieło to składa się z dwóch tomów, które zostały przetłumaczone na język polski przez Adama Landmana i to one stanowią podstawę seminarium, które prowadzi IFiS PAN. Posiadam wydanie z roku 2010, które jest częścią kolekcji „Gazety Wyborczej”. By jednak temat przerobić maksymalnie profesjonalnie, dorobiłem się też drugiego tłumaczenia tej książki (podobno trudniejszego, ale bardziej wiernemu oryginałowi), autorstwa Światosława Nowickiego1. Jak czegoś nie będę rozumiał to postaram się porównać treść – może myśl wyrażona innymi słowami, będzie bardziej zrozumiała.

Pierwszą częścią, którą przedstawię będzie „Wstęp”. O dziwo, „Przedmowa”, od której zaczyna się cała książka, jest tak naprawdę tekstem, który został napisany przez Hegla po tym, jak już całą „Fenomenologię ducha” napisał! Tak to się dziwnie układa, zaś prawda też jest taka, że próba czytania książki od „Przedmowy” może być zadaniem dość… trudnym. Zresztą mam nadzieję, że przekonacie się o tym sami, kiedy skończę lekturę całości i do owej „Przedmowy” wrócę. Tyle na dziś – następny wpis będzie zawierał już tylko notatki.


Linki, które okazały się dość pomocne dla zrozumienia Hegla jako takiego.

Idealizm niemiecki – ogólny materiał dotyczący filozofii niemieckiej od Kanta do Hegla. Nie jest to łatwa lektura, od razu uprzedzam.

Barbara Markiewicz, „O niepoczątkowym początku, czyli o znaczeniu świadomości naturalnej w Heglowskiej Fenomenologii ducha.” – oj jak wiele mi to wyjaśniło

Numer „Principiów” – cały numer poświęcony Heglowi

Numer „Przeglądu Filozoficznego” – sporo o filozofii Hegla, zwłaszcza w aspekcie jego badacza Marka Siemka

Artykuł Światosława Nowickiego o książce z „Przeglądu Filozoficznego” – opisuje pokrótce wszystkie części dzieła. Bardzo konkretna „ściąga”, z której korzystałem dość często.

„Dlaczego boimy się Hegla” – playlista na YouTube z wykładem dotyczącym Hegla jako takiego. Bardzo ciekawa, propedeutyczna rzecz.

Half hour Hegel” – cała seria nagrań video (ale po angielsku), która wyjaśnia całą książkę.


 

Linki #9 – Nie bójmy się Hegla

W ramach przygotowań do seminarium poświęconego „Fenomenologii ducha”, dosłownie zasysam wszystkie materiały dotyczące Hegla. Jednym z nich jest szereg filmików, które są zapisem spotkania dotyczącego tego filozofa, a które prowadziła dr Katarzyna Guczalska. Pozostaje mi nic innego jak tylko życzyć miłego oglądania.

Cytat #14 – Living Simply

Voluntary simplicity is a way of living that is outwardly simple and inwardly rich

Duane Elgin, „Voluntary Simplicity”

Etyka nikomachejska #3

Kontynuujemy naszą lekturę „Etyki nikomachejskiej” Arystotelesa. Dziś na tapet bierzemy rozdział trzeci.

Czyny od woli zależne i niezależne

Filozof rozpoczyna rozdział od przypomnienia, że dzielność etyczna dotyczy zarówno postępowania, jak i odczuwania namiętności2, ale tylko w tych rzeczach, które są od nas zależne (i podlegają tym samym ocenie przez innych). Te, które są „mimowolne” – tutaj co najwyżej mamy do czynienia z pobłażaniem, a nie oceną (moim zdaniem dość dyskusyjne twierdzenie, ale zobaczmy, gdzie nas autor dalej zabierze). Dlatego też Arystoteles chce teraz skupić się na zbadaniu tego, co jest od nas zależne i niezależne3.

Rozważając czyny, które dokonujemy Stagiryta pisze następująco:

Otóż za niezależne od woli uchodzą te rzeczy, których się dokonywa bądź pod przymusem, bądź skutkiem nieświadomości.

I choć filozof podaje przykład tyrana, który trzymając w ręku naszą rodzinę, każe nam dokonać czynu złego – utrzymuje, że taki czyn jest może nie do końca od nas zależny, ale raczej jego ocena powinna się przychylać na rzecz naszej sprawczości i zależności. Choć słowo 'kontekst’ ma tutaj znaczenie, o czym zresztą Arystoteles od razu wspomina pisząc następująco:

Takie więc czyny są od woli zależne, choć w bezwzględnym tego słowa znaczeniu są może od niej niezależne: nikt bowiem nie postanowiłby żadnej z tych rzeczy samej w sobie.

Dalej nasz filozof ciągnie rozważania o czynach zależnych i niezależnych, aczkolwiek dochodzi w końcu do konotacji, że wszystko tak naprawdę zależy od kontekstu i trzeba wszystko oceniać per situationem. Mimo to w tekście dwukrotnie powtarzana jest sentencja, że „czyny niezależne od nas to takie, których przyczyna tkwi poza działającym, a sam działający osobnik w niczym się do nich nie przyczynia”. Mętna ta definicja gdyby ktoś mnie pytał.

Drugim typem czynów od woli niezależnych są te, które są popełniane wskutek nieświadomości – jest to nawiązanie do intelektualizmu etycznego, choć brak wiedzy po prostu prowadzi do nikczemności, a nie do obojętnych czynów niezależnych od woli. Arystoteles dochodzi do wniosku, że tak naprawdę jedyną okolicznością, która może prowadzić do czynu niezależnego od woli jest sytuacja, w której sam podmiot czyniący nie wie, że coś czyni. Przykładów podaje sporo, wystarczy wymienić choćby sytuację, w której np. publicznie wyjawia się jakąś tajemnicę/tabu, kiedy nie wiedzieliśmy, że dana rzecz jest tajemnicą/tabu. Konieczny również jest tu element żalu i skruchy z popełnienia czynu – jeśli ich nie ma – to czynu nie można określić jednoznacznie mianem niezależnego od woli.

Odwracając tedy argumentację, filozof dochodzi do następującego twierdzenia:

Skoro tedy niezależne od woli jest to, co się dzieje pod przymusem i skutkiem nieświadomości, to zależne od woli zdaje się być to, czego przyczyna tkwi w samym działającym podmiocie, zdającym sobie sprawę z jednostkowych okoliczności, wśród których czynu dokonuje.

Tedy czyny dokonane pod wpływem gniewu czy pożądania  są jak najbardziej od nas zależne i nie da się ocenić ich inaczej.

 

O postanowieniu

Postanowienie uważa filozof za coś bardzo istotnego i posuwa się wręcz do stwierdzenia, że jest „sprawdzianem wartości etycznej”4 nawet bardziej niż same czyny. Porównując postanowienie z pożądaniem/życzeniem/przekonaniem Arystoteles dochodzi do wniosku, że jest ono czymś zupełnie samodzielnym i niezależnym – dotyczy rzeczy możliwych do spełnienia i raczej środków do celu niż samego celu (np. że będziemy na diecie i uprawiać sport by zdobyć zdrowie).

 

Namysł i jego związek z postanowieniem, które dotyczy środków wiodących do celu

Poprzedni podrozdział Stagiryta zakończył stwierdzeniem, że postanowienie to coś, co jest zależne od woli, a także jest efektem uprzedniego namysłu. Co więcej, namysł dotyczy zazwyczaj tylko rzeczy, które są przez nas wykonalne i w naszej mocy (choć tutaj to ja bym się osobiście bardzo pokłócił). Co więcej, namyślamy się nad rzeczami: raczej praktycznymi, będącymi środkami niż celami, raczej nad tymi nieokreślonymi i niepewnymi niż aksjomatami.

 

O życzeniu i jego związku z celem

W odróżnieniu od postanowienia, życzenie dotyczy rzeczy, które niekoniecznie są w naszej mocy, ale głównie nacisk kładziony jest na cel (a nie na środki, jak w przypadku namysłu/postanowienia). Aczkolwiek to nie jest jeszcze najbardziej istotne – bardziej dla filozofa ważniejsze jest to, że życzymy sobie jakiegoś dobra – i tutaj rzecz się komplikuje. Bowiem dla każdego owo dobro może znaczyć coś innego. Autor podaje tutaj rozliczne przykłady, ale ostateczny wniosek jest prosty – człowiek stojący wysoko moralnie, bardziej zgodnie z prawdą ocenia co jest dobrem, a co złem, zaś ludzie niżsi tutaj błądzą, zwłaszcza gdy są oślepieni przez przyjemność.

 

’Człowiek przyczyną i sprawcą swych czynów’

Skoro więc cel jest przedmiotem życzenia, środki zaś do celu wiodące – przedmiotem namysłu i postanowienia, to i czynności związane z owymi środkami muszą być zgodne z postanowieniem i zależne od woli. Związane zaś z tymi środkami są czynne przejawy cnót. W naszej tedy mocy jest zarówno dzielność etyczna, jak i jej przeciwieństwo, nikczemność.

Tak zaczyna się ten podrozdział, ładnie podsumowując dotychczasowe rozważania. Dalej autor ciągnie wywód jednoznacznie ukazując, że jeśli ktoś dobrowolnie doprowadził się do konkretnego stanu (np. stał się niegodziwy czyniąc niegodziwie), to sam jest sobie winny i jak najbardziej można go za to ganić. Ganieniu tedy (ogólnie – negatywnej ocenie moralnej) podlegają zatem czyny zależne od woli, a nie przypadkowe. Cnoty tym samym, będącymi trwałymi dyspozycjami, również zależą od nas, ponieważ poprzez konkretne (nasze wolne) działania, kształtujemy te właśnie dyspozycje.

 

O męstwie

Przyznam szczerze, że Arystoteles robi w tym krótkim podrozdziale chyba wstęp do następnego, bo nie za wiele da się tutaj wypisać, może poza wylistowaniem różnego postrzegania męstwa (w stosunku do różnych rzeczy).

 

O męstwie (ciąg dalszy)

Męstwo jest postrzegane i powinno być rozpatrywane tylko w kontekście rzeczy, które są możliwe przez człowieka do zniesienia. Wtedy można się tych rzeczy bać, ale stawianie im czoła jest właśnie oznaką doskonałości etycznej i moralnego piękna. Oczywiście ma to miejsce tylko wówczas, gdy użyjemy rozumu do rozeznania czy rzecz, której się obawiamy (w stosunku do której jesteśmy mężni) jest odpowiednią rzeczą, której należy się obawiać. Czy mamy właściwy czas tej obawy, jego sposób, itp. Co więcej, męstwo jest postępowaniem drogą środka – bo zbyt wiele męstwa to zuchwałość, a zbyt mało to tchórzostwo.

 

Różne znaczenia męstwa

Filozof wylicza różne znaczenia męstwa:

  • w znaczeniu męstwa obywatelskiego – jako postępowania cnotliwego i bazującego na honorze
  • w znaczeniu doświadczenia życiowego zdobytego w obliczu różnych doświadczeń
  • wymienia gniew, ale z dużą ilością zastrzeżeń i ograniczeń co do postanowienia i świadomości celu
  • podobni do mężnych (ale nimi nie będący) są ludzie będący dobrej myśli – wyglądają na mężnych, ale nimi tak naprawdę nie są. Mężni są ci, którzy stawiają czoła zwłaszcza niebezpieczeństwom nagłym.
  • ostatnie (pozorne) męstwo to takie, gdzie podmiot jest nieświadomy niebezpieczeństwa

 

O męstwie (ciąg dalszy)

Mężnymi bardziej powinniśmy określać tych, którzy narażają się na nieprzyjemności, ponieważ jest to moralnie szlachetne (w odróżnieniu od unikania przyjemności).

 

O umiarkowaniu i przyjemności

Przechodząc do umiarkowania autor stwierdza, że jest ono również cnotą nierozumnej części duszy (podobnie jak męstwo właśnie), choć to trochę przeczy rozbudowanej tabelce typów duszy, którą znaleźć można na końcu pierwszego rozdziału (jako przypis, nie w treści). Jest tak też może po części dlatego, że filozof odnosi umiarkowanie tylko do przyjemności cielesnych i to też nie wszystkich5. Są one właściwe nie tylko ludziom, ale też zwierzętom, dlatego są czymś niższym i godnym pogardy.

 

O żądzach i nieumiarkowaniu

Przyrodzone nam żądze jako gatunkowi (np. jedzenia) uniwersalnie mogą doprowadzić tylko do przesady – kiedy po prostu zjemy za dużo. Bardziej specyficzne pożądania tego konkretnego człowieka  – tutaj każdy sobie rzepkę skrobie. Dlatego tak łatwo tutaj pobłądzić w aspekcie tego czego pożądamy, w jakim wymiarze i w jaki sposób. Co więcej – pożądanie jest nieprzyjemne! I w sumie ma to wg. Arystotelesa sens – bo kiedy pożądamy, to znaczy, że nie zaspokajamy tego pożądania. Czyli jest nam źle. Również kiedy próbujemy zaspokoić, ale nam nie wychodzi (bo np. nie stać nas na to nowe Ferrari i nigdy nie będzie), to też jest nam źle.

Dalej autor tłumaczy, że nie istnieją ludzie, którzy doznają „za mało radości z przyjemności”. Nie słyszał jeszcze o acedii, anhedonii i depresji klinicznej. Cóż, w końcu mamy IVw. p.n.e – trudno mierzyć naszego myśliciela współczesną miarą. Kończy ten podrozdział stwierdzeniem, że najlepszy człowiek to taki, który znajduje umiar i drogę środka w doznawaniu przyjemności. Rzecz jasna uprzednio sprawdziwszy rozumowo, czy ta przyjemność w ogóle ma sens i nie sprzeciwia się moralnemu dobru.

 

Porównanie rozwiązłości i tchórzostwa

W skrócie – rozwiązłość jest bardziej potępienia godna niż tchórzostwo. Pożądania zaś powinny być ograniczane dyscypliną, czyli pożądliwa część duszy powinna się słuchać jej racjonalnej części.

 

Kolejna część: https://hegemonikon.pl/2024/03/08/etyka-nikomachejska-4/

Linki #8 – Dobrowolna prostota

Ostatnimi czasy w moje ręce trafiły prace Duane Elgina, którego leitmotivem jest zachęta do prowadzenia życia opartego o zasadę „voluntary simplicity”. W szczegóły nie będę tu wchodzić, recenzja jego książki pewnie się na blogu pojawi. Natomiast dziś chciałbym tylko podrzucić link do artykułu, który napisał ktoś o nazwisku Richard Gregg. Był on filozofem społecznym, który żył w USA na początku XX wieku. Tytuł artykułu to rzecz jasna Voluntary simplicity.

Schopenhauer

Linki #7 – Schopenhauer i Budda

Marcin Fabjański jest autorem znanych książek, które propagują bliskie mi pojmowanie filozofii – jako sztuki życia i swoistej therapei. Dziś mam jeden z jego wykładów (audio trochę szwankuje, ale rzecz w treści, nie didaskaliach), gdzie porównuje on nauczanie Buddy i Shopenhauera.

Myśloodsiewnia #1 – Od roku nie piję

Tym postem chciałbym rozpocząć nową serię na blogu, która będzie koncentrowała się na moim mądrzeniu się 😉 Albo też inaczej – przelaniu na wirtualny papier tego, co chodzi mi po głowie, albo czym chciałbym się z szerszym gronem podzielić. Stąd zresztą wzięła się nazwa – dla tych, którzy są dumnymi Mugolami – wyjaśnienie pojęcia 'myśloodsiewnia’ zamieszczam w przypisie.6 Nie zakładam, ani nie obiecuję tutaj niczego – jak te wpisy będą wyglądać – okaże się w przysłowiowym praniu.

Istnieje spora szansa, że trafiłeś tu z powodu dość click-baitowego tytułu. Zasadniczo gdy się nad tym zastanowić, to wcale tego charakteru tytułu (wybitnie click-baitowego) nie planowałem. Aczkolwiek jest ciekawym, że patrząc z perspektywy naszego społeczeństwa, proste zdanie oznajmujące – „od roku nie piję” (w domyśle rzecz jasna alkoholu, a nie soku z buraka) – od razu nasuwa multum skojarzeń. Niezdrową ciekawość, zdziwienie, albo i nawet pewien dyskomfort. Zarówno o charakterze negatywnym jak i pozytywnym. Albo nam się włącza pytanie – czy może ja czasem nie piję za dużo? Albo też z drugiej strony – czy osoba wygłaszająca owe stwierdzenie czasem nie ma jakichś mrocznych sekretów związanych z intymną relacją ze związkiem chemicznym o wzorze C2H5OH?

Rozważania nad powyższym pozostawię Tobie, Szanowny Czytelniku. Każdy w końcu ma swoje doświadczenia związane ze spożywaniem napojów wyskokowych. Pewnie zarówno dobre, jak i złe. Jako, że jest to pierwszy wpis z serii mojego filozofowania, a także (w końcu) okrągła rocznica, pozwolę sobie uchylić rąbka tajemnicy 😉 Tajemnicy, której tak naprawdę nie ma. Odpowiedź na wszystkie pytania, które mogłyby zostać przez Ciebie zadane, brzmi – „nie”. Nie „upadłem na dno”. Nie obudziłem się nigdy w izbie wytrzeźwień. Nie zdarzyło mi się nigdy, aby pierwszą rzeczą po przebudzeniu było szukanie łyka czegokolwiek, co zawierałoby alkohol. Nie spowodowałem wypadku po pijaku. Nie wylądowałem na Youtube/TikToku/Instagramie jako „atrakcja wieczoru”. Taka prawda. Po prostu nie.

Natomiast z całą pewnością – niestety – wpisywałem się, w dość rozpowszechniony w naszym społeczeństwie wzorzec postępowania, gdzie zasadniczo każdy problem da się zaleczyć/rozwiązać/załatwić/świętować za pomocą procentów. Oczywiście jest to iluzja, której ulegają niemalże wszyscy – od buzującej hormonami młodzieży, po doświadczonych przez życie emerytów. Sam temat jest znany, nie będę się zatem tutaj nad nim rozwodzić. Celem tego wpisu (poza malutką dozą narcystycznej potrzeby pokazania „co to nie ja” 😉 ), jest chęć wskazania jednej małej rzeczy, która znacząco ułatwiła mi wytrwanie w postanowieniu nie spożywania nigdy więcej. Jeśli wspomoże to kogokolwiek w zmianie negatywnych nawyków7 – będzie to oznaczać, że warto było skreślić tych kilka zdań.

Tą małą rzeczą jest prosta konotacja, że tak naprawdę poprzez abstynencję niczego się nie traci.

Polecam przeczytać to zdanie kilka razy. Brzmi ono bardzo prosto i wręcz trywialnie, aczkolwiek dla mnie miało zadziwiająco wręcz skuteczny efekt. Niczym potężna klątwa (skoro już zaczęło się od tego Harrego Pottera). W setkach badań psychologicznych udowodniono bowiem, że człowiek jako gatunek bardzo, ale to tak naprawdę bardzo-bardzo nie lubi, kiedy coś mu się odbiera. Mądrość powiedzenia „lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu” nie wzięła się znikąd. Odzwierciedla ona głęboką psychologiczną prawdę. Dlatego też dość istotnym elementem w procesie zmiany nawyku (a takowym przecież jest zaprzestanie picia), jest zapewnienie naszego umysłu, że nic, ale to absolutnie nic nie tracimy. Że są inne sposoby na zaadresowanie problemów i radości życia codziennego. Że absolutnie nikt nas nie wyprosi z sesji planszówek czy pubu, tylko dlatego, że zamówimy herbatę, bądź bezalkoholowe mojito (ba! nawet Sprite Zero do niego wybaczą). Że na dłuższą metę, złe emocje8 i chowające się za nimi wydarzenia lub potrzeby, powinny być zaadresowane świadomie, a nie wytłumiane kolejnym „no to chlup”.

Niczego nie straciłem.  Niczego nie (s)tracisz. Pytanie, z którym teraz musisz się zmierzyć jest proste. Co można zyskać?


PS. Ciekawym zrządzeniem losu nie tak dawno, swoją rocznicę (o wiele bardziej imponującą) obchodził propagator stoicyzmu – Piotr Stankiewicz. Polecam przy okazji twórczość wyżej wymienionego (nie tylko dotyczącą abstynencji – bo takowa też jest – ale całości działalności publicystycznej).


 

Cytat #13 – Nie sprzedawaj się tanio

’Restoring pride’ jest książką, która zrobiła na mnie niesamowite wrażenie w pewnym momencie mojego życia. Pozycja ta nie jest łatwo dostępna – wydana w latach 90tych ubiegłego wieku, jest zasadniczo nie do kupienia. Dlatego też umieściłem masę cytatów z niej na swoim GitHubie. Poniżej chciałbym wrzucić jeden z bardziej doniosłych cytatów, dobrze pokazujący cały przekaz tej pozycji.

What is more to be lamented is that so few people do anything with the strengths that nature has given them. As the ancient Stoics expressed it, most of us have mingled in our being the powers of gods and the mindless impulses of the beasts, and we tend to rest effortlessly on our dead kinship with the latter instead of nourishing and perfecting the divine element in us. Most people have the power to be creative, and some have it in a god-like degree. That is what the pagan philosophers of antiquity were referring to when they wrote of human goodness and happiness. But many people – perhaps even most – are content with the passing pleasures and satisfactions of the animal side of our nature. Indeed, many people will account their lives to be successful if they get through them with only minimal pain, with pleasant diversions from moment to moment and day to day, and the general approval of those around them. And this, notwithstanding that they often have within them the ability to do something which perhaps no human being has ever done. Merely to do what others have done is often safe, and comfortable; but to do something truly original, and do it well, whether it is appreciated by other or not – that is what being human is really all about, and it is what alone justifies the self-love that is pride.

 

Richard Taylor, ’Restoring Pride’

Cytat #12 – kochaj podejście, nie tylko szczyt

Mark Manson jest jednym z moich ulubionych autorów jeśli chodzi o pop-psychologiczno-coachingowy content (drugim jest Steven Pressfield). Aczkolwiek dziś cytat z tego pierwszego.

It’s a mountain of a dream and a mile-high climb to the top. And what it took me a long time to discover is that I don’t like to climb. I just want to imagine the top.

Mark Manson, https://markmanson.net/dreams

Etyka nikomachejska #2

Tak jak wspomniałem w pierwszym wpisie poświęconym „Etyce nikomachejskiej”, to właśnie od rozdziału drugiego rozpocząłem jej lekturę. Było to spowodowane faktem, że był on tematem pracy zaliczeniowej jednego z przedmiotów na studiach. Zatem dziś nie znajdziesz tutaj moich notatek z konkretnych podrozdziałów książki, ale podlinkuję bezpośrednio do treści mojej pracy.

Kolejna część: https://hegemonikon.pl/2024/02/20/etyka-nikomachejska-3/

Strona 1 z 2

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén