Dotarliśmy do końca dzieła Arystotelesa – ostatni rozdział zawiera jedną z najbardziej rozpoznawalnych idei naszego filozofa – o przewadze życia kontemplacyjnego nad aktywnym. Ale może nie wychodźmy przed szereg, bo i kilka innych rzeczy znajdziemy w ostatnim rozdziale opisywanej książki, a wychodzimy od koncepcji przyjemności.
Krytyka istniejących opinii na temat przyjemności
Skończyliśmy omawiać przyjaźń, teraz przejdziemy do równie istotnego tematu – przyjemności. Jest to ogólnie zagajenie tematu i sensownego nie ma co tu wypisywać.
Przedstawienie stanowiska Eudoksosa na przyjemność i polemika z przeciwnikami jego poglądów
O Eudoksosie trochę wspomina Reale w swojej „Historii filozofii”, a konkretniej w trzeciej części, której poświęciłem oddzielny wpis i mapę myśli. W skrócie, aby nie przedłużać – Eudoksos był platonikiem, który głosił pogląd, że przyjemność jest dobrem (mimo, że sam był bardzo umiarkowany i ascetyczny). Arystoteles argumentuje, że trochę ten pogląd się nie trzyma kupy, gdyż przyjemność można dodać zawsze do czegoś dobrego, tym samym dostaniemy coś, co jest dobre 1x (bo przyjemne), ale też dobre 1x po raz kolejny, bo np. samo w sobie było dobre. Dla przykładu – jeśli życie rozumne jest dobre (1x), a do tego jesteśmy ludźmi, którzy z używania rozumu czerpią przyjemność (1x) to łącząc te dwa elementy dostajemy 2x. Czyli sama czysta przyjemność nie może być absolutnie najwyższym dobrem.
Polemika z tymi, którzy utrzymują, że przyjemność w ogóle nie może być dobrem
Tutaj (wg. tłumaczki) mamy polemikę z Platonem – jak pisze nasz filozof:
[…] dobro jest czymś określonym, przyjemność zaś czymś nieokreślonym, ponieważ dopuszcza różne stopnie.
Jednakże nie da się tego obronić – wszak i ludzie przejawiają cnotę w różnym stopniu – ktoś jest mniej lub bardziej sprawiedliwy dla przykładu. Dalej rozbija Arystoteles myśl swego nauczyciela, argumentując przeciw tezie, że przyjemność jest pewnym ruchem, a dobro nie. Aczkolwiek nie da się obronić tego poglądu – no bo w przykładzie Stagiryty cieszenie się nie może odbywać się szybko lub wolno. Po prostu się cieszymy (odczuwamy przyjemność).
Idąc dalej – odrzuca pogląd Platona, że przyjemność jest zaspokojeniem pewnego braku. Głównie pokazuje jako przykład jedzenie – przyjemnie jest się najeść, bo kiedy jesteśmy głodni, to odczuwamy pewien brak, a jedzenie go zaspokaja. Tutaj jednakże nie da się tego podejścia zastosować do przyjemności intelektualnych – jako przykład podaje Arystoteles matematykę. Summa summarum – na pewno przyjemność nie jest najwyższym dobrem.
O istocie przyjemności
Wracamy do początku i dochodzi nasz filozof do teoretycznego obalenia twierdzenia, że przyjemność ma charakter ruchu – to jest czymś pełnym i skończonym w każdej chwili odczuwania przyjemności, nie dzieli się na etapy czy na podobne. Aczkolwiek kmini dalej, że przyjemność jest dopełnieniem czynności. Nie każdej jednak czynności, ale głównie takiej, która nie jest niczym ograniczana (jak np. wzrok), a także czynności w której jesteśmy po prostu „dobrzy”. I dlatego to właśnie w działaniu (a tym samym w życiu jako takim) leży istota przyjemności.
O rodzajach przyjemności
Tak jak mamy różne rodzaje czynności, którym możemy się oddawać, tak samo różnią się przyjemności, które tymże czynnościom towarzyszą. I co więcej – tutaj Arystoteles przewidział problemy ze skupianiem uwagi w roku 2024 – przyjemności bardziej dla nas „przyjemne” wypierają z pola uwagi inne czynności/przyjemności. Filozof podaje przykład flecisty, który woli przysłuchiwać się w pełni czyjejś grze, niż słuchać w tym czasie dialogu innych osób. Fajny cytat i porównanie:
Dlatego to znajdując w czymś silną przyjemność, nie możemy wcale podejmować żadnej innej czynności, a to, co czynimy, czynimy wtedy, gdy w niczym innym nie znajdujemy szczególnego upodobania; np. w teatrach ci, co jadają łakocie podczas przedstawienia, czynią to zwłaszcza wtedy, gdy na scenie występują źli aktorzy.
Tym samym czynności, które są moralnie dobre, dają też dobrą przyjemność, zaś czyny złe – złą. I tutaj przechodzi nasz myśliciel do konotacji, że każda rzecz/istota ma specyficzną dla siebie czynność, a tym samym najwyższą możliwą i wynikającą z tejże czynności przyjemność. Osioł wybierze i zje siano, a nie złoto. W odniesieniu do ludzi jednakże temat jest trochę bardziej skomplikowany – jeden lubi krzyżówki, a drugi by prędzej grabił śnieg, niż próbował je rozwiązać. By zniwelować tę wielorakość, Arystoteles odwołuje się do forever-after Deus ex machina – czyli spojrzenia na świat z perspektywy człowieka moralnie doskonałego. Czyli w skrócie – to, co człowiek moralnie doskonały czyni najlepiej, to też będzie największą przyjemnością w sensie obiektywnym.
O istocie szczęścia
No i tutaj dochodzimy do szczęścia w końcu. Biorąc pod uwagę powyższe zapiski raczej nie dziwi, że Arystoteles w tym krótkim podrozdziale streszcza rozważania z poprzednich, a całość można streścić krótkim cytatem:
Bo szczęście polega nie na takich rozrywkach [zabawie – przyp. MP], lecz – jak już o tym przedtem była mowa – na działaniu zgodnym z dzielnością etyczną.
Teoretyczna kontemplacja źródłem doskonałego szczęścia
Podrozdział niby dłuższy, ale mieli nam w nim filozof powody, dla których zajmowanie się filozofią jest najwyższą formą szczęścia. Samowystarczalność, ciągłość, bez-celowość, używanie najwyższej części ludzkiej duszy – można sobie wybrać. Cytat kończący podrozdział:
I to, co przedtem było powiedziane, znajduje i teraz swe zastosowanie; co bowiem jest swoistą właściwością każdego, to jest dlań z natury najlepsze i najprzyjemniejsze. Dla człowieka tedy jest nim życie zgodne z rozumem, ponieważ rozum bardziej niż cokolwiek innego jest człowiekiem. Takie więc życie jest też najszczęśliwsze.
Życie zgodne z cnotami zajmuje drugie miejsce, tuż po życiu zgodnym z rozumem
Wracamy trochę do części drugiej, gdzie został umówiony podział cnót i ich hierarchia. Cnoty jako takie są powiązane z działaniami typowo ludzkimi, mimo że czasem dotyczą spraw cielesnych (wtedy głównie są rozpatrywane w kontekście opanowania i umiaru). Cnoty praktyczne są o tyle „gorsze”, że często potrzebują dodatkowych dóbr zewnętrznych (np. kasy by pokazywać hojność), a cnoty intelektualne – nie. No i na koniec mamy porównanie do bogów – zajmują się też przecież kontemplacją, a nie spłacaniem długów czy walką o kraj. Aczkolwiek tutaj czyni Arystoteles zastrzeżenie, że nawet człowiek, co chce oddać się kontemplacji – potrzebuje „zewnętrznych” rzeczy, ale niekoniecznie w formie materialnej (jak choćby dla realizacji cnót etycznych), ale np. zdrowia czy przyjaciół czasami. Więc nie jest nasz teoretyczny kontemplujący mędrzec tak naprawdę w 100% autarkiczny.
Rola wychowania i prawa w kształtowaniu dzielności etycznej
Co do ogólnej kondycji ludzi nie ma nasz filozof zbyt wielkiego mniemania (duh!) – stwierdza zatem jasno, że najlepiej by było od początku stwarzać warunki, w których postępowanie etycznie dobre jest naturalną częścią życia i rozumienia świata. Karać, orać, przymuszać prawem – a jak ktoś nie spełnia oczekiwań – wygnać. Tyle Arystoteles w skrócie – a to podobno Platon miał zapędy totalitarne. Generalnie przez resztę tekstu Arystoteles pokazuje, że to prawodawstwo i polityka jest istotna dla wzbudzania i zakorzeniania doskonałości etycznej – i dlatego zajmie się nią „dalej”. To „dalej” to kolejny traktat – „Polityka”.