Tym tekstem chciałbym rozpocząć całą serię wpisów, które zamierzam kontynuować w ramach bloga. Będzie to niejako „strumień świadomości”, który będę zapisywał podczas lektur tekstów źródłowych.
Fakt, troszeczkę tutaj oszukuję, gdyż arystotelesowską „Etykę nikomachejską” zacząłem czytać od rozdziału drugiego. Ta aberracja miała miejsce z prostej przyczyny – rozdział drugi był podstawą do napisania pracy zaliczeniowej w ramach zajęć na studiach. Zatem post dotyczący rozdziału drugiego będzie pewnie po prostu treścią mojej pracy zaliczeniowej, ale wszystkie pozostałe rozdziały powinny być opisane w podobnej do poniższej formie.
Celem działania jest dobro
Wszelka sztuka i wszelkie badanie, a podobnie też wszelkie zarówno działanie jak i postanowienie, zdają się zdążać do jakiegoś dobra i dlatego trafnie określono dobro jako cel wszelkiego dążenia.
W ten właśnie sposób Arystoteles rozpoczyna swoje etyczne opus magnum. Zasadniczo trudno się z tymże stwierdzeniem nie zgodzić, aczkolwiek cały podrozdział może trochę tchnąć truizmem; w jego dalszej bowiem części (raptem na pół strony długiej), dodatkowo wskazuje na fakt, iż to celom wyższego rzędu (jak dla przykładu sztuce jazdy konnej w stosunku do sztuki wytwarzania wędzideł) przysługuje pierwszeństwo i wyższa wartość.
Polityka nauką o poznaniu dobra najwyższego
Rozwijając myśl z poprzedniego podrozdziału, filozof jednoznacznie stwierdza, iż musi istnieć jakiś cel najwyższy, do którego wszelakie działania prowadzą. Gdyby tak bowiem nie było, mielibyśmy do czynienia z regressus ad infinitum – Arystoteles pisze o tym tak: „[…], jeśli więc nie wszystko jest przedmiotem naszego dążenia ze względu na coś innego (w tym bowiem wypadku rzecz szłaby w nieskończoność i pragnienie nasze stałoby się próżnym i daremnym), to oczywista, że taki cel jest chyba dobrem samym przez się i dobrem najwyższym.” 1 Gromska zauważa tutaj w przypisie, iż Arystoteles jasno rozdziela dobro samo przez się oraz dobro najwyższe. Nie są one tożsame, w moim zaś odczuciu – dobro samo przez się może występować w wielu wydaniach, zaś ex definitione samo dobro najwyższe może być tylko jedno. Jest to pokłosie sporu Platona ze swym uczniem. Albowiem to Platon utożsamiał celowość wszelkiego postępowania z dobrem samym w sobie, z kolei Stagiryta zwracał się w stronę dobra najwyższego.
O ile w powyższym rozróżnieniu ujawnia się między wspomnianymi filozofami znacząca różnica, o tyle zgadzają się oni w stwierdzeniu, że to nauka o państwie i zarządzaniu nim jest najprostszym sposobem, aby dowiedzieć się czegoś o tym najwyższym dobru. O ile pamiętam, u Platona rzecz była w wielkości państwa – łatwiej coś zobaczyć w obiekcie dużym niż małym. Paralele między częściami platońskiej duszy, a stanami społecznymi w jego państwie są jednoznaczne i czytelne. Z kolei Arystoteles podchodzi do tej koncepcji jak do aksjomatu: „Za taką zaś [naukę o najwyższym dobru] uchodzi polityka, nauka o państwie.” 2
Uwagi o metodzie badań nad dobrem najwyższym
Arystoteles stwierdza krótko, że nie zamierza wchodzić w niesamowicie szczegółowe i dogłębne rozważania. Z komentarzy i przypisów w książce dowiadujemy się, że jest to podejście stosowane w opozycji do metody Platona. Powinniśmy rozważać rzeczy dotyczące piękna moralnego tylko na ile jest to możliwe. Co więcej, znów trochę a contrario Platona – nasz filozof stwierdza, że nie za wiele z wykładu wyniosą ci, którzy kierują się w życiu namiętnościami. Niezależnie od tego, czy to z powodu młodego wieku, czy też samego charakteru. Tutaj rzecz jasna Arystoteles wypomina swemu mistrzowi intelektualizm etyczny.
Przedmiotem nauki o państwie jest szczęście. Określenie szczęścia.
Nie da się tutaj pominąć jakże istotnego dla całej myśli Arystotelesa cytatu:
Wracając teraz do poruszonej wyżej kwestii: skoro każde poznanie i każde postanowienie zmierza do jakiegoś dobra, rozważmy, czym jest to, do czego – zdaniem naszym – zdąża nauka o państwie i jakie jest najwyższe ze wszystkich dóbr, które można osiągnąć za pomocą działania. Co do nazwy tego dobra panuje u większości ludzi niemalże powszechna zgoda; zarówno bowiem niewykształcony ogół, jak ludzie o wyższej kulturze upatrują je w szczęściu, przy czym sądzą, że być szczęśliwym to to samo, co dobrze żyć i dobrze się mieć;”
Rzecz jasna, w zależności od tego, czy spytamy głupca czy mędrca – odpowiedź dotycząca natury szczęścia będzie inna. Stagiryta rzecz jasna podkreśla ten fakt, aczkolwiek chwilę później wchodzi w dywagacje dotyczące tego, czy należy wychodzić od zasad ogólnych, czy też do nich dopiero dochodzić. Szczerze mówiąc – niewiele z tego wynika, zaś konkluduje w skrócie: „Dlatego trzeba, by ktoś, kto ma z korzyścią słuchać wykładów o tym, co moralnie piękne, sprawiedliwe i w ogóle o sprawach państwowych, był już wdrożony w dobre zwyczaje.” 3
Trzy sposoby życia: oddanego przyjemności, działalności obywatelskiej i kontemplacji
Wracając do definicji szczęścia, filozof wskazuje na najpowszechniejszy sposób jego rozumienia – jako życie przyjemnościami (hedonizmem). W ten sposób postrzega szczęście szeroki ogół, a także niektórzy możni. Stagiryta daje jednak wyraźnie do zrozumienia, że tak prowadzone życie jest życiem niewolniczym i zwierzęcym. Drugim typem życia jest takie, które poświęcone jest zdobywaniu zaszczytów poprzez działalność obywatelską. Moim zdaniem, na ile jedno w sumie trzeba utożsamiać z drugim to kwestia dyskusyjna. Filozof (trochę w stoickim duchu) nie ceni tak rozumianego życia wysoko, gdyż głównie opiera się ono na opinii i dobrej łasce innych ludzi, a nie na wysiłku jednostki. Ten ostatni jest wyróżnikiem trzeciego sposobu życia – poświęconemu kontemplacji (racjonalistyczno-filozoficznej, bez naleciałości mistycznych – jak zauważa w przypisie tłumaczka).
Rozważania na temat istoty dobra. Krytyka platońskiego pojęcia idei dobra
Tytuł mówi wszystko – jest to quasi-metafizyczna rozkmina, dotycząca platońskiej koncepcji naczelnej Idei Dobra, a która – nie jest zasadniczo tak bardzo istotna. Tak można w skrócie podsumować cały podrozdział.
Szczęście człowieka dobrem najwyższym. Określenie istoty szczęścia
Wracamy do pytania o dobro najwyższe – Arystoteles jednoznacznie uznaje za nie to, co czynimy dla niego samego. Cytat tutaj będzie chyba najlepszym sposobem wyrażenia tej myśli: „Owóż to, do czego dążymy dla niego samego, nazywamy czymś w wyższym stopniu ostatecznym aniżeli to, do czego dążymy dla czegoś innego; nazywamy też w wyższym stopniu ostatecznym to, do czego się nigdy nie dąży dla czegoś innego. Bezwzględnie więc ostateczne jest to, do czego się dąży zawsze dla niego samego, a nigdy dla czegoś innego.” 4
Póki co ta myśl nie jest specjalnie oryginalna, albo też kontrowersyjna. Autor jednak dalej ciągnie wywód (słusznie zresztą), próbując jasno określić czym owo szczęście jest. I tutaj właśnie mamy jeden z najważniejszych aspektów myśli Stagiryty – szczęście jest spełnianiem specyficznej człowiekowi funkcji. Czym jest ta funkcja? Nie jest nim samo życie, bo to dzielimy choćby z roślinami. Zmysły i odbieranie za ich pomocą wrażeń mamy wspólne ze zwierzętami, zatem i to mało jest specyficznie ludzkie. Dochodzimy zatem do elementu, który jest stricte przypisanym nam jako gatunkowi – racjonalne myślenie. Znów cytat, bo tu się inaczej po prostu nie da: „[…] jeśli więc tak, i jeśli dalej za swoistą funkcję człowieka uważamy pewien rodzaj życia, a mianowicie działanie duszy i postępowanie zgodne z rozumem, za swoistą zaś funkcję człowieka dzielnego to samo działanie wykonywane w sposób szczególnie dobry; jeśli wreszcie w ogóle dobrze wykonywana jest każda rzecz, która jest wykonywana w sposób zgodny z wymogami swej swoistej dzielności; jeśli tedy to wszystko tak się ma, to najwyższym dobrem człowieka jest działanie duszy zgodne z wymogami tej dzielności, o ile zaś istnieje więcej rodzajów tej dzielności, to zgodnie z wymogami najlepszego i najwyższego jej rodzaju. I to w życiu, które osiągnęło pewną długość. Jedna bowiem jaskółka nie stanowi o wiośnie ani jeden dzień; tak też jeden dzień ani krótki czas nie dają człowiekowi błogości ani szczęścia.” 5
Bliższe określenie istoty szczęścia
Dobra wszelakie dzielimy na trzy typy – zewnętrzne, cielesne i duchowe. Działalność racjonalnej części duszy jest rzecz jasna przypisana do ostatniej kategorii. Tutaj też zwraca uwagę użyte słowo – działalność – filozof jasno pisze, że rzecz nie w posiadaniu możliwości (czyli potencji), ale na jej używaniu (czyli aktualizacji). Trochę nam tutaj wchodzi w drogę metafizyka Arystotelesa. Aczkolwiek nie jest to tak bardzo istotne dla treści wywodu, jak dalsza część tekstu. W niej autor przekonuje, że działanie według cnoty/dzielności jest same w sobie szczęśliwe. Cytat: „Owóż te rzeczy, które sprawiają przyjemność szerokiemu ogółowi, są niezgodne między sobą, ponieważ są przyjemne nie z natury swej; rzeczy natomiast, które sprawiają przyjemność tego, co moralnie piękne, są z natury swej przyjemne. Tu należy postepowanie zgodne z nakazami dzielności etycznej, które tedy jest przyjemne zarówno dla wyżej wspomnianych ludzi, jak i samo w sobie.” 6
Na zakończenie podrozdziału znajdują się dwa ważne aspekty. Pierwszym jest utożsamienie tego co moralne z tym, co piękne. Jest to myśl, którą można przypisywać Sokratesowi i Platonowi – dobro jest jednocześnie piękne. Drugą rzeczą jest swoisty bunt przeciw Platonowi (potem zaś myśl przeciwną wyrażali choćby stoicy) – do szczęścia potrzebujemy trochę dóbr zewnętrznych i cielesnych. Nie mając dobrego urodzenia, zdrowia czy zasobów trochę trudno jest nam w sposób pełny czynić moralnie dobrze. Tutaj też widzi filozof powód, dla którego spora część ludzi utożsamia dobra zewnętrzne ze szczęściem. Na koniec cytat, który ładnie to wszystko zbiera. „Bo przecież nie jest zupełnie szczęśliwy człowiek o bardzo szpetnej powierzchowności lub niskiego pochodzenia, ani samotny i bezdzietny, a jeszcze mniej chyba taki, którego dzieci są pod każdym względem nieudane lub przyjaciele całkiem bez wartości, albo też ktoś, komu śmierć wydarła dobre dzieci lub przyjaciół. Zdaje się więc, że i tego rodzaju pomyślność jest – jak już powiedzieliśmy – potrzebna do szczęścia. Stąd to pochodzi, że niektórzy utożsamiają szczęście z zewnętrznym powodzeniem, tak jak inni z dzielnością.” 7
Drogi prowadzące do osiągnięcia szczęścia
Szczęście jest czymś boskim z natury, aczkolwiek Arystoteles nie przesądza jednoznacznie czy pochodzi od bogów czy jest wyłącznie naszą zasługą. Aczkolwiek jasno twierdzi, że szczęście jest czymś powszechnie dostępnym – wystarczy zaprawiać się w cnocie i tyle. Cały podrozdział filozof tak naprawdę odwołuje się do innych miejsc w swoich pismach i meandruje niemożliwie.
Znaczenie czynników zewnętrznych dla życia szczęśliwego
Rozważane jest zagadnienie, czy szczęście to proces póki człowiek żyje, czy też należy mówić o ludzkim szczęściu dopiero po śmierci – kiedy można spojrzeć na życie z pełnej perspektywy. Przywołując Solona Stagiryta dochodzi do wniosku, że to nie miałoby sensu. Jeśli szczęście bowiem polega na praktykowaniu cnoty, to w każdym momencie gdy człowiek ją praktykuje – jest szczęśliwy, niezależnie od kolei swojego losu. „Jeśli jednak istotnie – jak już powiedzieliśmy – rozstrzygające dla życia jest działanie, to nikt ze szczęśliwych nie może stać się nieszczęśliwym, bo nigdy nie popełni nic haniebnego ani niegodziwego. Kto bowiem jest prawdziwie dzielny i mądry, ten – zdaniem naszym – znosi każdy los z godnością i czyni zawsze w danych warunkach to, co jest najlepsze, tak jak dobry wódz używa wojsk, które ma pod swymi rozkazami, w sposób najbardziej odpowiadający potrzebom wojny.”8
Związek między życiem szczęśliwym i losem ludzi bliskich
Rozkmina, która zasadniczo do niczego nie prowadzi, tudzież odnosi się do bardzo młodzieńczych myśli filozofa, co do życia duszy.
Szczęście jest dobrem godnym uwielbienia i boskim
I znów cały podrozdział, który bierze jedną myśl, po czym ją obraca na różne strony by skonkludować, że tak jest i tyle. Tak, szczęście jest czymś godnym uwielbienia.
Części duszy i związany z tym podział dzielności na cnoty dianoetyczne i etyczne
„Skoro tedy szczęście jest pewnego rodzaju działaniem duszy, zgodnym z nakazami doskonałej dzielności, należy zająć się dzielnością” – tak zaczyna filozof 13 podrozdział. Rzecz jasna 'dzielność ’ to inaczej 'cnota’ i teraz to jej chce się przypatrzeć odnosząc się do sposobów ludzkiego działania. Cnota jest ruchem/działalnością duszy i teraz Arystoteles tworzy tejże duszy podziały. Tak naprawdę summa summarum powtarza on podział Platona na część rozumną, pożądliwą i wegetatywną, tylko momentami je nazywa inaczej. Tym samym pojawiają się też różne typy cnót – w przypadku części rozumnej duszy mówimy o cnotach intelektualnych lub dianoetycznych, zaś w przypadku części pożądliwej – etycznymi.
Kolejna część – https://hegemonikon.pl/2024/02/05/etyka-nikomachejska-2/