Moje zapiski z podróży po fascynującym świecie ludzkiej myśli i ducha

Tag: narcyzm

Byung-Chul Han „The agony of Eros”

Byung-Chul Han jak już kiedyś wspominałem – to jeden z najbardziej popularnych obecnie filozofów na świecie. Pisze dużo (choć całe szczęście – krótko) na wiele różnych tematów. Jednym z nich jest miłość, którą eksploruję w „Czytaniu klasyków” od jakiegoś czasu. Dlatego też z wielką radością zabrałem się za lekturę „The agony of Eros”, która jest diagnozą stanu miłości w dzisiejszych czasach.


Słowem wstępu

Zanim przejdę do samej treści, wypadałoby napisać kilka słów o samej książce. Niestety – „The agony of Eros” (na co może wskazywać podawanie tytułu oryginalnego), nie została przetłumaczona na język polski. Co więcej – korzystam z wersji elektronicznej, dlaczego też nawet nie będę się silił na próby podawania stron cytatów (jeśli takowe będą). Fakt, nie jest to Platon czy Arystoteles, gdzie istnieje uzgodniona paginacja/numeracja fragmentów, ale wolę uprzedzić zawczasu. Cytaty rzecz jasna również będę podawał w oryginale – język filozofa jest dość prosty i zakładam, że każdy dziś jest w stanie w miarę bez problemu zrozumieć treść książi.

Esej jest krótki, zatem jest to o tyle ciekawe, że posiada ona wstęp, który napisał nie kto inny jak Alain Badiou. Kim jest Alain spytacie? Polecam jak zawsze niezawodną Wiki (też w wersji angielskiej, bo wpis polski jest dość ubogi). Aczkolwiek istotną rzeczą jest stanowisko, jakie zajmuje Alain Badiou jako filozof. Jest on bowiem przeciwnikiem myśli postmodernistycznej i obrońcą koncepcji Prawdy (tak, przez duże P). O ile esej Byung-Chul Hana jest dość „płynny”1, tym ciekawiej wybrzmiewa osoba autora wstępu.

By zaznaczyć rzecz dobitniej, warto rozpocząć od otwierającego cytatu, który bardzo dobrze podsumowuje ideę, którą koreański myśliciel opisuje w swym dziele:

In this book, Byung-Chul Han bears witness to how love—in the strong sense that a long historical tradition has granted it—is threatened. Perhaps it is already dead—at any rate, it is gravely ill. Hence the title, The Agony of Eros.

Więcej chyba nie trzeba. W kilku rozdziałach, autor przedstawia swoją wizję współczesnego społeczeństwa i miłości (oraz jej zaniku) w tymże. Miłość bowiem, jako spotkanie Drugiego/Innego oraz proces nie poddający się w jakikolwiek sposób analizie transakcyjnej proces, stoi w zupełnej sprzeczności ze współczesną kulturą i gospodarką (post/neo) kapitalistyczną. Twierdzenie mocne i znaczące. Zatem by nie trzymać Was więcej w oczekiwaniu – przejdźmy bezpośrednio do lektury.

Melancholia

Pierwszy rozdział rozpoczyna się od stwierdzenia, iż to nie nadmiar wyboru prowadzi do współczesnych problemów z miłością. Prawdziwej miłości nie przeszkadza fakt, że można wybierać spośród tak różnych Wielu czy też Innych (angielskie tłumaczenie posługuje się tutaj słowem „Other”). Rzecz leży w tym, że to Inny jako taki, stracił dziś mocno na znaczeniu i wartości. Inny – czyli nie ja – stanowi zagrożenie dla Mnie Samego. Moje ego (w sensie potocznym, nie Freudowskim) nie jest przygotowane na to, aby wziąć na swoje barki ciężar konfrontacji i spotkania z Innym. Wymiana? Handel? Qui pro quo? A to co innego.

Co więcej – Inny jest zupełnie oddzielnym ode mnie podmiotem. Osobą. W dzisiejszym narcystycznym społeczeństwie – gdzie ego i narcyzm rozmywają granice tego co moje i obce (bo wszystko powinno być moje i służyć tylko mnie) – zauważenie Innego i wejście z nim w relację na równych zasadach wydaje się granicą nie do przekroczenia. Pełne depresji ego, fałszywie postrzega sukces (jakiegokolwiek rodzaju), jako sposób na życie i uwolnienie się od tejże depresji. Niestety, by to osiągnąć, traktuje Innego jako proste lustro, w którym ogląda swój sukces (albo też jego brak). To uprzedmiotowienie Innego, uniemożliwia wyjście z tego narcystycznego kołowrotka. Eros jest tym, co mogłoby nam dziś pomóc, do tego jednakże potrzebujemy otworzyć się na Innego. Rzecz niemalże nie do pomyślenia.

By przekroczyć tę granicę, potrzebujemy katastrofy. Czegoś, co sprawi, że atypowy (w nawiązaniu do greckiego – a-topos – czyli pozbawionego miejsca) Inny zostanie zauważony i uznany w całej swej inności i bogactwie. Byung-Chul Han powołuje się w tym rozdziale (stąd też i tytuł) na film Larsa von Triera „Melancholia”2. To właśnie kosmiczna katastrofa przedstawiona w dziele von Triera, doprowadza do głębokiej przemiany głównej bohaterki. Podobnej katastrofy potrzebujemy i my.

Herein lies the dialectic of the disaster, which also structures Melancholia. Catastrophic fatality abruptly switches over into salvation.

Being able not to be able

Rodział drugi zaczyna się krótkim streszczeniem koncepcji Michaela Foucault, a także przedstawieniem idei, którą autor w pełni nakreślił w „Społeczeństwie zmęczenia”. Przejście z „należy” do „chcę” lub też „mogę”, naznaczyło też współczesną miłość. W jaki sposób? Ano choćby w taki:

As an entrepreneur of the self, the achievement-subject is free insofar as he or she is not subjugated to a commanding and exploiting Other.

Ego nadyma się do niemożliwych wręcz rozmiarów, po części dlatego, że nie ma granic w postaci Innego. Będąc jednocześnie rzeźbiarzem i kamieniem, nie mający z Innym styczności, tracimy w ten sposób umiejętność nawiązywania z tymże jakichkolwiek relacji. Co więcej, jak twierdzi autor (posiłkując się dalej myślą Foucaulta, którą jednakże tutaj krytykuje) – to wszystko dzieje się pod płaszczykiem wolności. Oficjalnie przecież – nie ma nikogo kto by mnie ograniczał. Nie ma już nadzorcy i panującego. Inny nie rządzi mymi krokami. Jestem kapitanem mego życia3.

Dlaczego to coś złego? Ano dlatego, że zdaniem filozofa taka struktura społeczna, uniemożliwia odczucie ulgi czy też odkupienia! W permanentnie kręcącym się kołowrotku naszego życia – ciągle dziejącego się „procesu” – jednostka będąca zarazem nadzorcą i nadzorowanym, nie jest w stanie zatrzymać się choćby na chwilę. W sytuacji, gdy to Inny zakreślał granice naszej wolności, był on również dawcą ulgi/odkupienia (w książce łącznie określane słowem relief). O dziwo – ograniczenie naszej wolności – było jednocześnie jedynym sposobem na to, aby móc jasno oddzielić wysiłek od odpoczynku. Dług od spłaty. Cytat potrzebny koniecznie:

Eros is a relationship to the Other situated beyond achievement, performance, and ability. Being able not to be able (Nicht-Können-Können) represents its negative counterpart. The negativity of otherness—that is, the atopia of the Other, which eludes all ability—is constitutive of erotic experience […] A successful relationship with the Other finds expression as a kind of failure. Only by way of being able not to be able does the Other appear.

Czym dziś jest Eros i doświadczenie erotyczne? Produktem, który ma służyć tylko i wyłącznie zaspokojeniu konkretnej potrzeby. Czy da się mieć prawdziwą relację z produktem?

Today, love is being positivized into a formula for enjoyment. Above all, love is supposed to generate pleasant feelings. It no longer represents plot, narration, or drama—only inconsequential emotion and arousal. It is free from the negativity of injury, assault, or crashing. To fall (in love) would already be too negative. […] Achievement society—which is dominated by ability, and where everything is possible and everything occurs as an initiative and a project—has no access to love as something that wounds or incites passion. […] Otherness is not consumable difference. Capitalism is eliminating otherness wholesale in order to subordinate everything to consumption. Eros, however, represents an asymmetrical relationship to the Other. As such, it interrupts the exchange rate. Otherness admits no bookkeeping. It does not appear in the balance of debt and credit.

Bare life

Nakreślona przez Byung-Chul Hana wizja nie napawa optymizmem. Nie zatrzymuje się on jednak na tym – zwraca się do historii filozofii, aby pokazać jak to z Erosem drzewiej bywało. Rzecz jasna – zaczyna od Platona, który w „Uczcie” opisywał rzecz na samym początku zachodniej myśli filozoficznej. Miłość tam opisana4 to mania, szaleństwo i poddanie się. Taka wizja nie za bardzo wpisuje się we wspomniane w poprzednim rozdziale „wyzwolenie” od Innego. Jak pisze filozof:

Such injury and transformation constitute its negativity. Today, through the increasing positivization and domestication of love, it is disappearing entirely. One stays the same and seeks only the confirmation of oneself in the Other.

Byung-Chul Han powołuje się na pracę Evy Illouz5, gdzie miłość jest opisywana „femininatywami” – pozytywnymi określeniami takimi jak „miły”, „przyjemny”, „słodki” et cetera. Szaleństwo? Przykro nam, nie dowieźli. W ten sposób, Eros zostaje pozbawiony charakteru „negatywnego”6. Tym samym, przestaje być pełnoprawną całością. Całością, która umożliwia przekroczenie siebie, transgresję, wyjście ponad i stworzenie nowej jakości. Uładzona i „spozytywizowana” miłość jest jałowa i niepełna.

Autor buduje na tym stwierdzeniu dalej, przywołując myśl Hegla7 – konkretnie dialektykę pana i niewolnika. W konflikcie tych dwóch, to zwycięzca – Pan – jest tym, który przezwyciężył strach przed śmiercią. Przegrany – niewolnik – przegrał, gdyż bał się owe życie stracić8. Zadowala się on „czystym życiem” (bare life – stąd tytuł tego rozdziału, później również utożsamiane przez autora z pracą). Los niewolnika nie jest czymś pożądanym. Tymczasem dziś, większość z nas, poprzez wyrzeczenie się negatywnego aspektu Erosa, dobrowolnie zakłada kajdany.

Nic nie odda lepiej całości wywodu niż pełen cytat:

Eros as excess and transgression denies both work and bare life. Thus the slave, who holds fast to life and labors, proves incapable of erotic experience—of erotic desire. Today’s achievement-subject is equal to the Hegelian slave in all respects except for the fact that he does not work for the master, but rather exploits himself of his own volition. As an entrepreneur of the self, he is master and slave at once. The issue here concerns a fateful unity that Hegel did not consider in his dialectic of master and slave. The subject of auto-exploitation is just as unfree as the subject of allo-exploitation. If we understand the dialectic of master and slave as the history of freedom, there can be no talk of the “end of history,” for we are still far from being truly free. Following this logic, we are witnessing a stage of history when slave and master form a unit. It means that we are enslaved masters or slaves who think themselves masters, not free human beings who will achieve reality at the end of history.

Auć! Autor rozwija dalej koncept Absolutu u Hegla konkludując, że to w końcu Inny jest jedynym sposobem, abyśmy mogli spełnić nas samych. Co więcej – wracamy do wizji z rozdziałów poprzednich, do wspomnianych narcyzmu i depresji. Depresja – w rozumieniu Byung-Chul Hana, to niemożność „domknięcia” lub „zakończenia” rzeczy. W społeczeństwie jednostek, które są wciąż i wciąż „w procesie osiągania”, widmo końca jest niewidoczne. Miłość jest właśnie takim zakończeniem. Albo też może być, ale nie bardzo jest ona dla nas obecnie dostępna, gdyż jest ona darem od Innego. A przecież już ustaliliśmy – Innym nie jesteśmy zainteresowani.

Porn

Chwytliwy tytuł rozdziału, nie przeczę 😉 Aczkolwiek nie wydaje się w tym miejscu dziwić. Autor wskazuje w nim, że szeroka „pornografizacja”9, bo przecież nie nazwiemy tego erotyką per se jest kolejnym powodem, dla którego Eros dziś jest w odwrocie. Miłość o charakterze erotycznym, rozwija się i trwa w niedopowiedzeniu, tajemnicy i obecności Innego. Czym jest porno? Posiłkując się myślą Giorgio Agambena, autor określa je jako desakralizację i profanację. Cały rozdział to tak naprawdę polemika właśnie z myślą Agambena, ale dla naszych rozważań można by tu zakończyć. Porno to po prostu czyste, naukowe niemalże (sine ira et studio) ukazywanie naszych bare lives.

Fantasy

Byung-Chul Han nawiązuje w tym rozdziale ponownie do Evy Illouz, która nakreśliła obraz miłości z czasów ery przed-informacyjnej, jako opartej głównie na wyobrażeniach i brak konkretu. Dziś, w erze mediów społecznościowych i jakże inwazyjnych środków komunikacji, mamy do czynienia z przeciwieństwem takiego obrazu miłości. Dziś w ramach „zapoznania się” w aplikacjach randkowych, nierzadko otrzymuje się  – niepozostawiających żadnego pola dla imaginacji – zdjęcia o charakterze czysto anatomicznym. Tym samym wspomniane już w poprzednim rozdziale niedopowiedzenie czy tajemnica zupełnie znikają. Stąd też i tytuł tego rozdziału – fantazja, mniemanie, wyobrażenie – tego już współczesny Eros nie posiada.

Posiłkując się przykładem „Madame Bovary” (oraz polemizując z tezami Evy Illouz) autor kontynuuje swoje rozważania dochodząc do wniosku, że dziś zanika kolejna istotna dla Erosa rzecz – pożądanie. Brzmi to wręcz zaskakująco, ale przyczyną jest tutaj dwuznaczność tego pojęcia. Filozof zaznacza to dość wyraźnie, gdy pisze następująco:

Instead, unchecked freedom of choice is threatening to bring about the end of desire. Desire is always desire for the Other. The negativity of privation and absence nourishes it. As the object of desire, the Other escapes the positivity of choice. Today’s ego, with its “endless capacity to enunciate and refine criteria in mate selection,”10 does not desire. To be sure, consumer culture is constantly producing new wants and needs by means of media images and narratives. But desire is something different from both wanting and needing.[…] Thresholds and transitions are zones of mystery and riddle—here, the atopic Other begins. When borders and thresholds vanish, fantasies of the Other disappear too. Without the negativity of thresholds or threshold-experiences, fantasy withers. The contemporary crisis in literature and the arts stems from a crisis of fantasy: the disappearance of the Other. This is the agony of eros.

The politics of Eros

W dzisiejszych czasach tak naprawdę to wszystko ma jakiś aspekt polityczny. Tym bardziej nie dziwi, że w eseju poświęconym Erosowi da się znaleźć rozdział tejże polityce dedykowany. Co prawda, nie rzecz w „polityce miłości” (kojarzonej z pewną opcją polityczną kilka lat temu), ale z:

Eros makes thumos bring forth beautiful deeds. Thumos, then, would be where eros and politics touch. However, contemporary politics—which lacks not only thumos, but eros as well—has degraded into mere work. Neoliberalism is depoliticizing society in general—and not least of all, by replacing eros with sexuality and pornography. It is based on epithumia. In a burnout society of isolated, self-alienated achievement-subjects, thumos is also withering away. Communal action—a we—now proves impossible.

Dla tych, co mogą nie pamiętać. Logos dla starożytnych Greków reprezentował racjonalną część duszy, thumos to pożądliwa/gniewliwa jej część (odpowiada choćby za dumę), zaś epithumia to część najniższa – zwierzęca, łączona z przyjemnościami ciała. Przedostatni rozdział eseju zbiera tak naprawdę wszystkie wcześniej opisywane wątki. Eros może być siłą, która jest w stanie dokonać zmiany – również o charakterze politycznym.

Political action is mutual desire for another way of living—a more just world aligned with eros on every register. Eros represents a source of energy for political revolt and engagement.

Zmiana zresztą nie jest możliwa bez otwarcia się na Inne(go) – konstytutywna rzecz również dla Erosa. Wraz z uwiądem tego ostatniego, dokąd zmierzamy w kategorii polityki? Myślę że każdy obserwator rzeczywistości widzi to na co dzień. Plemienność, bańki informacyjne i absolutna niemożność porozumienia. Autor jednak zostawia nas na koniec rozdziału z pewnym optymistycznym przekazem:

Eros manifests itself as the revolutionary yearning for an entirely different way of loving and another kind of society. Thereby, it remains faithful to what is yet to come.

The end of theory

Ostatnia część eseju jest jego swoistym podsumowaniem, aczkolwiek bez sensownego intelektualnego planu. Mam na myśli to, że autor kreuje pewien obraz, który nie za bardzo poddaje się prostemu streszczeniu czy opisowi. Dlatego też – tolle, lege 😉

 

„Umysł zamknięty” – wpis techniczny

Wpis techniczny poświęcony książce Allana Blooma „Umysł Zamknięty”, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2012

 

Ciekawe lektury z książki

  • brak

Cytaty

„Jest jedna rzecz, której nauczyciel akademicki może być całkowicie pewien: niemal każdy student przychodzący na uniwersytet sądzi, a przynajmniej tak mu się wydaje, że prawda jest względna.  […] Tym, co ich łączy [studentów – przyp. MP], jest relatywizm i postulat powszechnej równości. Te dwa czynniki są ze sobą intencjonalnie związane w wymiarze moralnym. Względność prawdy nie jest w ich oczach jakąś przesłanką teoretyczną, lecz wymogiem moralnym, koniecznym warunkiem wolności społeczeństwa.” s. 28

„Rzecz jasna, studenci nie potrafią swej opinii obronić. Została im ona wpojona jako niepodważalny aksjomat. W najlepszym razie argumentują następująco: Istniało i istnieje tyle różnych poglądów i kultur – jakie mamy prawo osądzać, które z nich są lepsze, a które gorsze? Jeżeli zadaję im sztampowe pytania, które mają za zadanie zbić ich z tropu i zmusić do myślenia – na przykład: 'Gdybyś był brytyjskim gubernatorem w Indiach, czy pozwoliłbyś podlegającym ci autochtonom spalić wdowę na pogrzebie jej zmarłego męża?’ – milczą lub odpowiadają, że Brytyjczycy nie powinni byli w ogóle się w Indiach znaleźć. Przy tym wszystkim wiedza studentów na temat innych narodów, a nawet swego własnego, nie jest wcale imponująca. Ich dotychczasowe wykształcenie nie miało na celu uczynić z nich erudytów, lecz zaopatrzyć ich w moralną cnotę – otwartość.” s. 29

„Współczesna edukacja nie wymaga przyjęcia żadnego niekwestionowalnego zespołu przekonań, uchodzących za naturalne dla wszystkich ludzi, ani wyrzeczenia się innych poglądów. Jest otwarta na wszelkie typy ludzkie, na wszelkie style życia, na wszelkie ideologie. Jeżeli jednak nie istnieją wspólne cele ani wspólne pojęcie dobra publicznego, to czy umowa społeczna jest jeszcze możliwa?” s. 31

„Ogólnie biorąc, założyciele traktowali mniejszości jako coś złego, stawiali je niemal na równi z koteriami, egoistycznymi frakcjami, które nie dbają o wspólne dobro. W przeciwieństwie do dawniejszych myślicieli politycznych nie łudzili się, że możliwe jest wyplenienie koterii i wykształcenie społeczeństwa podobnych do siebie obywateli o zbliżonych dążeniach. Stworzyli natomiast skomplikowaną konstrukcję, w ramach której koterie nawzajem się neutralizują, co otwiera drogę do dobra wspólnego. Dobro wspólne w ich myśli politycznej nadal stanowi kryterium nadrzędne, lecz osiąga się je poprzez tolerowanie koterii, a więc bardziej pośrednio niż w myśli klasycznej.” s. 36

„Całkowicie zamknięcie nie jest zdrowe ani dla jednostki, ani dla narodu, lecz całkowite otwarcie nieuchronnie prowadzi do rozkładu. Silne utożsamienie tego, co dobre, z tym, co własne, odmowa ich rozróżnienia, wizja kosmosu, w którym dany naród zajmuje szczególne miejsce – wydaje się, że nie może istnieć kultura, która nie spełnia tych warunków.” s. 45

„Otwartość była niegdyś cnotą, która pozwalała na poszukiwanie dobra za pomocą rozumu. Dziś oznacza akceptowanie wszystkiego i negowanie władzy umysłu. Niczym nieograniczone i bezmyślne uprawianie otwartości, niepoparte świadomością celu, którym jest poznanie natury, oraz świadomością nieuchronnych problemów politycznych, społecznych i kulturowych, jakie się z tym wiążą, pozbawiło otwartość jakiegokolwiek znaczenia. Relatywizm kulturowy niszczy zarówno podmiotowość, jak i samoistne dobro.” s. 46

„Przez lata słysząc te same odpowiedzi na moje pytanie o ulubione książki, zacząłem pytać studentów, kogo stawiają sobie za bohaterów. I tutaj reakcją jest zazwyczaj milczenie. Dlaczego ktokolwiek miałby mieć bohaterów? Każdy powinien być sobą, a nie przykrawać się do cudzego szablonu. Wspiera ich w tym przekonaniu ideologia samoafirmacji: zerwanie z kultem bohaterów jest oznaką dojrzałości. Ustanawiają dla siebie własne wartości.”  s. 81

„Pobrzmiewająca w nas pogarda dla heroizmu to tylko jedna z wersji błędnie pojmowanej zasady demokratyzmu, która odmawia ludziom wielkości i postuluje, aby każdy czuł się dobrze we własnej skórze, nie musząc cierpieć niepochlebnych dla siebie porównań. Studenci nie wiedza, jak wielkim dokonaniem jest wyzwolić się spod publicznej kurateli i w sobie samym odnaleźć pomysł na pokierowanie własnym losem. W jakim wewnętrznym źródle mieliby znaleźć cele, które ich zdaniem sami dla siebie ustanawiają? Wolności od heroizmu oznacza, że jedynym rozwiązaniem jest dla nich naśladowanie efemerycznych idoli. Ciągle myślą o sobie w kategoriach ustalonych norm, które nie są ich dziełem.”  s. 81

„Mając do wyboru realizm albo idealizm, rozsądna osoba wybrałaby albo jedno i drugie, albo odrzuciłaby taką alternatywę. Jeżeli na chwilę przyjmiemy ten arbitralny podział, z którym się nie zgadzam, idealizm (w potocznym rozumieniu tego słowa) winien mieć w wychowaniu pierwszeństwo, ponieważ człowiek jest istotą, która musi kierować się ku swej potencjalnej doskonałości. Próba stłumienia tej najbardziej naturalnej spośród wszystkich ludzkich skłonności ze względu na ewentualne szkodliwe skutki jest, niemal dosłownie, wylewaniem dziecka z kąpielą. Utopizm, jak u zarania filozofii nauczył nas Platon, to ogień, z którym musimy igrać, gdyż tylko w ten sposób możemy się dowiedzieć, jakie jest nasze miejsce w świecie. Należy krytykować fałszywe utopie, lecz proste rozwiązanie, jakim jest realizm, to śmierć.” s. 82

„Cywilizacja, czy też, co oznacza to samo, edukacja, polega na oswajaniu bądź przysposabianiu surowych porywów duszy: nie tłumi ich ani nie amputuje, gdyż pozbawiłoby to duszę energii, lecz je kształtuje i nadaje im sens.” s. 89

„Rodzina pełniła niegdyś funkcję pośrednika pomiędzy jednostką a społeczeństwem, dostarczając quasi-naturalnych więzi, wykraczających poza jednostkę, które obarczały ludzi troską przynajmniej o niektórych bliźnich i stwarzały stosunki społeczne zupełnie odmienne od tych, w których znajduje się wyizolowana jednostka. Rodzice, mężowie, żony i dzieci są zakładnikami zbiorowości. Łagodzą obojętność wobec niej i kreują materialny bodziec do zainteresowania jej przyszłością. […] Rozkład rodziny oznacza, że zbiorowość wymaga skrajnego poświęcenia w epoce, w której trudno znaleźć motywację do czegokolwiek oprócz hedonistycznych rozkoszy.” s. 108

„Przy braku dobra wspólnego egoizmu nie jest moralną przywarą czy grzechem, lecz naturalną koniecznością. Kiedy ktoś mówi o „pokoleniu samolubów” czy o „narcyzmie”, opisuje tylko zjawisko, lecz nie podaje jego przyczyn. Samotny dziki w stanie natury musi myśleć przede wszystkim o sobie; analogicznie – nie można krytykować za sobkowstwo człowieka, który żyje w świecie, gdzie najważniejsze instytucje społeczne dają przykład wyłącznie skupienia na sobie, gdzie utrzymuje się prapierwotny egoizm stanu natury, gdzie wyraz troski o dobro wspólne świadczy o hipokryzji, gdzie moralność jednoznacznie opowiada się po stronie egoizmu. Mówiąc łagodniej, hasła osobistego rozwoju, samorealizacji czy bycia sobą, które zrodziły się z optymistycznej samorealizacji czy bycia sobą, które zrodziły się z optymistycznej wiary w to, że istnieje przeciwstawna harmonia pomiędzy dbałością o siebie a dobrem społeczeństwa – ostatecznie okazały się wrogie wspólnocie.” s. 152

„Tymczasem problem nie polega na tym, że ludzie są nie dość autentyczni, lecz że nie mają wspólnego celu, wspólnego dobra, do którego osiągnięcia są sobie nawzajem potrzebni. Odrębna jaźń jest zamknięta w sobie, dlatego też tak wielkim problemem staje się osławiona 'komunikacja’. Nie da się zaprzeczyć, że istnieje instynkt gromadny, tak jak u zwierząt w stadzie. Wszyscy pasą się na jednej łące, obijając się o siebie bokami, lecz istnieje również potrzeba i konieczność przejścia od stada do ula, gdzie występuje prawdziwa współzależność. Stąd też idea ula – wspólnoty, korzeni, rodziny wielopokoleniowej – ma dobrą prasę, lecz brakuje woli, by przekształcić swe nieokreślone 'ja’ w pracowitą robotnicę, trutnia czy królową, by podporządkować się hierarchii i podziałowi pracy, które są konieczne, jeżeli całość ma być czymś więcej niż chaotyczną zbieraniną poszczególnych części.” s. 160

„Platon uczy, że chociaż sprawiedliwość jest ze wszech miar pożądana, nie można oczekiwać doskonałości moralnej od zwykłych ludzi.” s. 167

„Przedmiotem krytyki Nietzschego była oczywiście nowożytna demokracja. Jej racjonalizm i egalitaryzm są są zabójcze dla twórczości. Codzienne życie w demokracji oznacza dla niemieckiego filozofa wtórne zezwierzęcenie człowieka w warunkach cywilizacji. Nikt i w nic już naprawdę nie wierzy, każdy pogrąża się we frenetycznej pracy i frenetycznej zabawie, nie chcąc spojrzeć w oczy prawdzie o śmierci Boga, nie chcąc zaglądać w otchłań.” s. 182

„Oznakę wielkiej siły oddziaływania równości, jak również porażki Nietzschego w walce z równością, należy widzieć w tym, że jego filozofia jest teraz znacznie lepiej znana i bardziej wpływowa wśród lewicy. Na pierwszy rzut ok może się to wydawać zaskakujące, jako że Nietzsche zwraca się ku temu, co wyjątkowe i wybijające się ponad równość, a nie ku temu, co zwyczajne i pospolite. Jednak człowiek demokratyczny, jak każda władza, domaga się, by mu schlebiać, a wcześniejsze teorie demokracji tego mu nie zapewniały. Uzasadniały demokrację jako ustrój, w ramach którego zupełnie zwyczajni ludzie zyskują ochronę, aby mogli realizować zupełnie zwyczajne i pospolite cele. Miał to być również ustrój sterowany przez opinię publiczną, która zrównuje wszystkie głosy. Demokracja chce być postrzegana jako przyzwoita przeciętność na tle pełnego blasku zepsucia dawnych ustrojów. Czymś zupełnie innym jest jednak ustrój, w którym wszystkich obywateli można uważać za przynajmniej potencjalnie niezależnych, tworzących własne wartości. Człowiek tworzący wartości jest do przyjęcia jako następca człowieka godziwego; powstanie tego nowego gatunku jest nieuchronne w klimacie zwulgaryzowanego relatywizmu, ponieważ bardzo niewiele osób potrafi powiedzieć sobie: 'Jestem nikim’. Godność i poważanie człowiek zdobywa, nie poszukując godziwego życia, lecz tworząc swój własny 'styl życia’, z nikim nie rywalizuje, a zatem nie jest do nikogo gorszy, zasługuje na szacunek we własnych oczach i w oczach innych.” s. 182-183

„Nihilizm jako stan duszy ujawnia się nie tyle brakiem zdecydowanych przekonań, jest chaosem instynktów i uczuć. Ludzie nie wierzą już w naturalną hierarchię zróżnicowanych i wzajemnie sprzecznych popędów duszy, a tradycja, która wyręczała naturę w tej roli, rozpadła się. Dusza staje się sceną teatru, który regularnie zmienia repertuar – raz grają tragedię, raz komedię; jednego dnia o miłości, innego o polityce, jeszcze innego o religii; niektóre sztuki są kosmopolityczne, niektóre patriotyczne; niektóre indywidualistyczne, niektóre społeczne; niektóre sentymentalne, niektóre brutalne. Nie istnieje ani zasada porządkująca, ani wola, by poddać repertuar jakiejś hierarchii. Na scenie tej mogą występować wszystkie kraje i epoki, wszystkie rasy i kultury. Nietzsche uważał, że szalony bal kostiumowy namiętności jest zarówno silną, jak i słabą stroną późnej nowożytności.” s. 198-199

„Przebyliśmy długą drogę od stanu natury, toteż natura jest teraz od nas bardzo odległa. Samowystarczalna, samotna istota musiała ulec wielu przemianom, aby stać się istotą społeczną i aktywną. Po drodze zmieniła też cel podróży: dążenie do szczęścia zostało zastąpione dążeniem do bezpieczeństwa i wygody, czyli środków do osiągania szczęścia. Społeczeństwo obywatelskie bez wątpienia przewyższa stan niedostatku i wojny wszystkich ze wszystkimi. Ten sztuczny układ konserwuje jednak istotę, która nie wie już, kim jest; która jest tak pochłonięta życiem, że zapomniała, po co żyje; która osiągając pełne bezpieczeństwo i doskonałą wygodę, nie ma pojęcia, co ze sobą zrobić. Ukoronowaniem postępu jest konstatacja, że życie nie ma sensu. Hobbes z pewnością miał słuszność, poszukując w człowieku najpotężniejszych uczuć – uczuć, które istnieją niezależnie od opinii i są nieodmiennym składnikiem człowieczeństwa. Strach przed śmiercią – choć rzeczywiście silny i pożyteczny jako motywacja, by dążyć do pokoju i obwarować agresję prawem – nie może być podstawowym doświadczeniem człowieka. Zakłada bowiem jeszcze bardziej podstawowe doświadczenie: uczucie, że życie jest dobre. Najgłębszym doświadczeniem jest poczucie rozkoszy istnienia. Zna to poczucie bezczynny dzikus, lecz nie mieszczanin, który zamiast byciem sobą zajęty jest ciężką pracą i negocjowaniem z innymi.” s. 217

„Tysiąclecia filozofowania o duszy nie przyniosły żadnej niepowątpiewalnej wiedzy na jej temat, ci zaś, którzy przypisywali sobie znajomość duszy, czyli kapłani, bezpośrednio lub pośrednio sprawowali władzę, wywierając demoralizujący wpływ na życie polityczne. Duszne rozterki władców i poddanych osłabiały skuteczność funkcjonowania państwa. Ludzie wyrzynali się nawzajem z powodu różnic poglądów na zbawienie duszy. Troska o duszę czyniła z ludzi życiowe kaleki.” s. 225

„Hobbes, obok wielu innych, podjął wyzwanie, stwarzając zupełnie nową interpretację delfickiego napisu 'Poznaje samego siebie’, który Sokrates rozumiał jako hasło do filozofowania, Freud zaś miał zinterpretować jako zaproszenie do psychoanalizy. Freud mimowolnie ustawił się w szeregu następców Hobbesa, twierdzącego, że każdy człowiek powinien kierować się tym, co sam czuje – czuje, a nie myśli; on sam, a nie kto inny. Jaźń jest bardziej uczuciem niż rozsądkiem i określona jest przede wszystkim przez swą jedyność. 'Bądź sobą’. Hobbes, co zaskakujące, okazał się pierwszym propagatorem cyganerii oraz głosicielem szczerości i autentyczności.” s. 225

„Prawdziwa jaźń nie tylko jest dobra dla samej jednostki, lecz także stanowi podstawę konsensusu społecznego, której nie dają filozofie i religie. Doskonałym uosobieniem tego rozwiązania jest dany przez Locke’a zamiennik człowieka cnotliwego, człowiek pracowity i myślący. Osobnik ten nie hołduje etyce czy moralności protestanta lub innego wierzącego, lecz szczerze przyznaje się do oświeconego egoizmu (czyli egoizmu, który nauczył się od nowoczesnej filozofii, jakie cele są realne, a jakie urojone) bądź do tego, że kieruje się dobrze pojętym interesem własnym.” s. 227

„Współczesna psychologia podziela rozpowszechniony pogląd, któremu dał początek Machiavelli – że egoizm jest koniec końców dobry. Człowiek to ego, a ego musi być egoistyczne. Nowe jest natomiast wezwanie, byśmy wniknęli głębiej w naszą jaźń, ponieważ zbyt pochopnie założyliśmy, że ją znamy i posiadamy do niej dostęp.” s. 231

„Człowiek jest wywyższony ponad naturę i stąd samotny. Aby tej samotności nadać sens, człowiek musi być wolny, lecz nie w rozumieniu filozofii starożytnej, według której człowiek wolny to ten, kto w danym ustroju jest zarówno rządzącym, jak i rządzonym; nie w rozumieniu Hobbesa i Locke’a, dla których człowiek wolny to ten, kto może iść za wskazaniami swego rozumu, zwolniony od posłuszeństwa wobec Boga i ludzi. Aby nadać sens swej samotności, człowiek musi być wolny w sposób bardziej radykalny: musi być prawodawcą dla siebie i dla natury, która nie może mu już nic narzucić.” s. 234

„Słowa 'twórczy’ i 'osobowość’ zajmują miejsce dawniejszych pojęć, takich jak cnota, zapobiegliwość, roztropność i charakter, oddziałują na nasze osądy, stawiają nam cele wychowawcze. Bycie twórczym i pielęgnowanie osobowości to metoda mieszczanina, by nie być mieszczaninem. Rodzą więc snobizm i pretensje, które nie leżą w naszym prawdziwym charakterze narodowym Mamy wielu dobrych inżynierów, lecz bardzo niewielu dobrych artystów.” s. 239

„Mówiąc o ostatnim człowieku [Max Weber – przyp. MP], nie twierdzi, że jest on nieszczęśliwy, lecz że jego szczęście przyprawia o mdłości. Aby uchwycić naszą sytuację, potrzebne jest doświadczenie głębokiej pogardy, tymczasem nasza zdolność do pogardy zanika. Doświadczenie to, które nazwalibyśmy subiektywnym, jest dla Webera warunkiem sine qua non nauki. Napotkawszy tę reakcję u Nietzschego, Weber poświęcił większą część swej pracy badawczej religii, aby zrozumieć tych, którzy nie pogardzają, lecz szanują i wielbią, więc nie są zadufani w sobie; którzy wyznają wartości bądź – co wychodzi na to samo – mają swych bogów; szczególnie zaś tych, którzy stwarzają bogów i zakładają religie. Od Nietzschego nauczył się, że religia, czy też sacrum, jest najważniejszym zjawiskiem ludzkim, które w dalszym ciągu badał z nieortodoksyjnej perspektywy Nietzscheańskiej.” s. 255

„Nietzsche zastępuje beztroski, zadowolony z siebie ateizm ateizmem cierpiącym, bolejącym nad swymi ludzkimi konsekwencjami. Tęsknota za wiarą, wraz z nieprzejednaną odmową zaspokojenia tej tęsknoty, to jest zdaniem najgłębsza z możliwych postaw wobec naszej kondycji duchowej.” s. 255

„To nasza decyzja, by coś cenić, czyni je cennym. Człowiek jest istotą wartościującą, jedynym bytem zdolnym do czci i pogardy wobec siebie samego, 'zwierzęciem o czerwonych policzkach’. […] Dobro i zło to pojęcia, które umożliwiają życie i działanie. W sądach na ich temat ujawnia się charakter poszczególnych ludzi. Upraszczając, Nietzsche twierdzi, że człowiek nowożytny zatraca lub już zatracił zdolność do wartościowania, a zarazem swe człowieczeństwo. Samozadowolenie, konformizm, wygodne rozwiązania problemów, program państwa opiekuńczego – wszystko to wskazuje, że człowiek nie potrafi już wznieść oczu ku horyzontom, za którymi kryje się jego potencjalna doskonałość i przezwyciężanie samego siebie.” s. 258

„Dziś jednak stare wartości wyczerpały się, toteż należy sprowadzić człowieka nad skraj otchłani, aby przerażony niebezpieczeństwem i zdjęty obrzydzeniem wobec losu, jaki się przed nim rysuje, uświadomił sobie, że jest za ten los odpowiedzialny. Musi skierować się ku swemu wnętrzu i odbudować warunki sprzyjające twórczości, aby mógł stwarzać wartości. Jaźń musi być jak napięty łuk. Musi zmagać się z przeciwieństwami, zamiast próbować je zharmonizować, zamiast przekazać napięcie wielkim instrumentom 'ostatniego człowieczeństwa’ – wyspecjalizowanym prostowaczom łuku, jezuitom naszych czasów: psychiatrom, którzy w tym samym duchu i w ramach tej samej organizacji spiskowej – zwanej nowoczesnością – co pacyfiści łagodzą konflikt.” s. 259

„Ponieważ wartości są irracjonalne i niezakorzenione w naturze tych, którzy im podlegają, muszą być narzucone. Muszą pokonać wartości im przeciwstawne. Wiary w wartości nie można rozniecić racjonalną perswazją, konieczna jest więc walka. Wytwarzanie wartości i wiara w nie to akty woli. Brak woli, nie brak zrozumienia, staje się grzechem głównym. Najważniejszą cnotą moralną jest zaangażowanie, ponieważ świadczy o powadze podmiotu. Odkąd Boga żywego zastąpiły własne wartości, zaangażowanie stało się odpowiednikiem wiary. Mamy do czynienia z nowym zakładem Pascala: tym razem trzeba uwierzyć nie w istnienie Boga, lecz w siebie i w cele, które sami sobie stawiamy. Człowiek zaangażowany ceni wartości, a zarazem nadaje im cenę. Właściwym stanem umysłu nie jest umiłowanie prawdy, lecz intelektualna uczciwość. Ponieważ w wartościach nie ma prawdy, a prawda o życiu nie jest godna umiłowania, uczciwość cechująca autentyczną jaźń wymaga, by stanąwszy przed tym, czym jesteśmy i czego doświadczamy, odwołać się do naszej wewnętrznej wyroczni. Motorem czynów są decyzje, nie roztrząsania.” s. 263-264

„Kultura oznacza wojnę przeciwko chaosowi oraz wojnę przeciwko innym kulturom. Sama idea kultury niesie w sobie wartość: człowiek potrzebuje kultury i musi robić wszystko, co konieczne dla tworzenia i podtrzymywania kultur. W tym systemie nie ma miejsca dla teoretyka. Aby żyć, aby wypełnić się jakąś treścią człowiek musi mieć wartości, być engage. Stąd też relatywista kulturowy winien dbać o kulturę bardziej niż o prawdę, winien walczyć o kulturę ze świadomością, że nie jest prawdziwa. […] Relatywizm kulturowy, w przeciwieństwie do relatywizmu w ogóle, uczy potrzeby wiary, jednocześnie tę wiarę podważając.” s. 265

„Nietzsche był pierwszym filozofem, który wystąpił z krytyką Sokratesa: jego życie uznał nie za wzorcowe, lecz za zdemoralizowane, monstrualne, wyzute z wszelkiej szlachetności. Poważne jest życie tragiczne, które Sokrates wysterylizował, wyprał z tragizmu. Filozof nowego typu jest sojusznikiem i zbawcą poetów, bądź też sama filozofia jest najwyższego lotu poezją. Filozofia na starą modłę demitologizuje i demistyfikuje, zatraca poczucie sacrum; odczarowując świat i wykorzeniając zeń człowieka, wiedzie w pustkę. Powiadomiony, że u kresu poszukiwań filozofia znajduje nicość, nowy filozof, chcąc zbudować świat, za główny cle stawia sobie mitotwórstwo.” s. 272

„[Weber – przyp. MP] Wolał wierzyć w szczerość Kalwina i innych wielkich założycieli, którzy byli dla niego najwyższym uosobieniem pewnego typu psychologicznego: człowieka, który potrafi żyć i działać w świecie; który umie wziąć na siebie odpowiedzialność; w którego duszy mieszka pewność lub zaangażowanie. Liczy się doświadczenie religijne, nie fakt istnienia bądź nieistnienia Boga. Dawny spór pomiędzy rozumem i objawieniem jest bezprzedmiotowy, ponieważ obie strony były w błędzie, zapoznawały same siebie.”  s. 276

„Już Marks zrozumiał, że historyczna wielkość i postęp człowieka biorą się ze sprzeczności, których przezwyciężenie wymaga walki. Jeżeli, jak obiecuje Marks, po rewolucji nie będzie sprzeczności, to czy będzie człowiek? Dawniejsi rewolucjoniści pragnęli pokoju, dobrobytu, jedności i rozumu, to jest ostatniego człowieka. Nowszy gatunek rewolucjonisty pragnie chaosu. Prawie nikt nie przełknął w całości leku przepisanego przez Nietzschego, lecz jest argumentacja okazała się zaraźliwa.” s. 290

„Słowo 'wybór’ robi ostatnimi czasy wielką karierę, lecz nie oznacza już tego co niegdyś. W wolnym społeczeństwie, gdzie ludzie są wolni, odpowiedzialni, któż potrafi bez popadania w niedorzeczność opowiedzieć się przeciw wyborowi? Jednakże w czasach, gdy słowo to niosło ze sobą jeszcze jakąś treść, trudny wybór oznaczał zgodę na trudne konsekwencje w postaci cierpienia, dezaprobaty innych, ostracyzmu, kary i winy.” s. 299

„Musimy mieć jakieś racje dla naszego postępowania. Jest to oznaką naszego człowieczeństwa i możliwości życia w zbiorowości. Jeszcze nigdy nie spotkałem osoby, która mówiłaby: 'Wierzę, w co wierzę; po prostu takie mam wartości’. Zawsze idą za tym jakieś argumenty. Argumentowali naziści; argumentują komuniści; Argumentują złodzieje i sutenerzy. Niewykluczone, że zdarzają się ludzie, którzy nie czują potrzeby stwarzania dla siebie osobnej kategorii wartości, ale chyba tylko pośród kloszardów i filozofów.” s. 313-314

„W tym właśnie względzie tak cenna była kiedyś tradycja. Jeżeli nie dać się uwieść jej niedemokratycznej i antyracjonalnej mistyce, tradycja dostarcza przeciwwagi i możliwości dla bieżących mód i zawiera zakrzepłe drobiny dawnej mądrości (obok tego, co mądre nie jest). Aktywna obecność tradycji w duszy człowieka daje mu obronę przed efemerycznością, obronę, którą potrafią bez trudu w sobie znaleźć tylko mędrcy. Paradoksalnym skutkiem wyzwolenia rozumu jest wzmożone poleganie na opinii publicznej, osłabienie niezależności.” s. 322

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

’Kultura narcyzmu’ – wpis techniczny

Wpis techniczny poświęcony książce Christophera Lascha „Kultura Narcyzmu. Amerykańskie życie w czasach malejących oczekiwań.”, SEDNO Wydawnictwo Akademickie, Warszawa 2019, wyd. 2

 

Ciekawe lektury z książki

Franklin Benjamin, „Żywot własny”, PIW, Warszawa 1960

Giddens Anthony, „Nowoczesność i tożsamość. 'Ja’ i społeczeństwo w epoce późnej nowoczesności”, WN PWN, Warszawa 2010

Jonas Hans, „Religia gnozy”, PLATAN, Kryspinów 1994

Lunbeck E., „The americanization of narcissism”, Harvard University Press, Cambridge 2014

Sieradzan Jacek (red), „Narcyzm. Jednostka – społeczeństwo – kultura”, Wydawnictwo Uniwersytetu Białostockiego, Białystok 2010

Veblen Thornstein, „Teoria klasy próżniaczej”, Wydawnictwo Muza SA, Warszawa 2014

 

Cytaty

„Narcyzm, powtarzał niestrudzenie Lasch, nie był egoizmem. Przeciwnie, był oznaką słabości i zależności. Jak celnie ujął to Mattson: 'narcyz […] ma zbyt małe <<ja>> lub ego, by starczyło go dla innych’. Lasch podkreślał, że mocno wierzy w 'autoafirmację’, którą przeciwstawiał 'obecnym poszukiwaniom psychicznego przetrwania’. Ale prawdziwa autoafirmacja wymagała tego, by 'istota indywidualności nie byłą zdeterminowana przez środowisko’. Dał wyraz poczuciu straty, że 'ludzie obecnie nie pragną osobistego zbawienia, ale uczucia, chwilowej iluzji, osobistego dobrobytu, zdrowia i psychicznego bezpieczeństwa’. Lasch uważał, że ludzie mogą być kimś więcej niż tylko własnymi potrzebami.”  s. 25 Cytaty pochodzą również od K. Mattsona i książki Lascha 'The minimal self’

„Z różnych badań prowadzonych przez amerykańską psycholog Jean M. Twenge […] wynika, że w ciągu trzydziestu lat w Stanach Zjednoczonych liczba osób z cechami narcystycznymi zwiększyła się aż do 30%. W badaniach tych zaobserwowano również wzrost cech związanych z narcyzmem, takich jak: nierealistyczne oczekiwania, niski poziom empatii, poczucie własnej wartości czy skoncentrowanie na sobie. Żyjemy bowiem w epoce 'szoku teraźniejszości’, gdzie przeszłość i przyszłość nie mają znaczenia – jak współczesny krytyk społeczny i socjolog Douglas Rushkoff nazywa kulturę zdominowaną przez nowe technologie. W takiej kulturze nie liczy się nic poza 'teraz’ i 'ja’.” s. 34-35

„Dużo można by mówić o oznakach zmieniającego się życia w Stanach Zjednoczonych. Książka ta jednak opisuje zanikający model życia – kulturę rywalizującego indywidualizmu, które w swojej dekadencji doprowadził logikę indywidualizmu do ekstremum – wojny wszystkich przeciw wszystkim, a pogoń za szczęściem do ślepego zaułka narcystycznej walki o 'ja’. Strategie narcystycznego przetrwania obecnie jawią się jako uwolnienie od represyjnych uwarunkowań przeszłości, przyczyniając się w ten sposób do 'rewolucji kulturalnej’, która odtwarza najgorsze cechy upadającej cywilizacji znajdującej się w ogniu krytyki. Radykalizm kulturowy stał się zarówno na tyle modny, jak i szkodliwy, iż nieświadomie gwarantuje status quo w taki sposób, że jakakolwiek krytyka współczesnego społeczeństwa, które ma nadzieję dotrzeć do istoty tego, co krytykuje, nazywana jest w tym samym czasie radykalizmem.” s. 41

„Nowy narcyzm jest dręczony nie tylko przez poczucie winy, ale i przez lęk. Nie próbuje narzucać własnych pewników innym, ale stara się odnaleźć sens życia. Uwolniony od przesądów przeszłości, wątpi nawet w realność swojego istnienia. Pozornie spokojny i tolerancyjny, nie umie czerpać korzyści z dogmatów na temat rasowej i etnicznej czystości, ale w tym samym czasie traci poczucie bezpieczeństwa swojej lojalnej grupy i traktuje każdego jak rywala w utrzymaniu przywilejów przyznanych mu przez paternalistyczne państwo.” s. 42

„Narcyz, bez względu na swoje czasowe złudzenie wszechwładzy, zależy od innych, bo dzięki nim może ocenić własną wartość. Nie może żyć bez podziwiającej go publiczności. Jego pozorne uwolnienie się od więzów rodzinnych oraz ograniczeń instytucjonalnych nie uwalnia go od bycia samotnym czy szczycenia się swoją indywidualnością. Wręcz przeciwnie, przyczynia się do jego niepewności, którą może pokonać, widząc tylko swoje 'wspaniałe ja’ odzwierciedlone w uwadze innych lub dołączając do tych, od których emanuje sława, władza i charyzma. Dla narcyza świat jest niczym lustro, natomiast zatwardziały indywidualista widzi świat jak odludzie, które kształtuje na swoją własną modłę.” s. 54

„Ale ponieważ nowoczesne społeczeństwo 'nie ma przyszłości’, dlatego też nie zastanawia się nad żadną przyszłością, poza spełnianiem natychmiastowych potrzeb. Nawet jeśli terapeuci mówią o potrzebie 'sensu’ i 'miłości’, rozumieją miłość i sens po prostu jako zaspokojenie emocjonalnych potrzeb pacjenta. To się prawie wcale im nie przydarza – ani nie ma żadnego powodu, dla którego powinno się zdarzać, biorąc pod uwagę charakter terapeutycznej działalności – aby zachęcać podmiot do podporządkowania swoich potrzeb i zainteresowań innym osobom, komuś albo sprawie lub tradycji spoza własnego doświadczenia. 'Miłość’ jako poświęcenie lub samoponiżenie w znaczeniu 'uległości’ wobec wyższego celu – te sublimacje atakują terapeutyczną wrażliwość jako nadmiernie opresyjne, obraźliwe dla zdrowego rozsądku i szkodliwe dla zdrowia oraz dobrego samopoczucia.”  s. 57

„Popularyzacja terapeutycznych sposobów myślenia, rozprzestrzenienie się 'nowego ruchu świadomości’, marzenie o sławie i dręczące poczucie niezadowolenia – wszystko to ujawnia pilną potrzebę znalezienia duchowego panaceum, zajęcia się sobą i refleksji nad własnym ja. Ten egocentryzm określa moralny klimat współczesnego społeczeństwa. Podbój natury i poszukiwanie nowych granic ustąpiły miejsca dążeniu do samorealizacji.” s. 70

„W społeczeństwie, w którym marzenie o sukcesie pozbawiono jakiegokolwiek znaczenia poza nim samym, pozbawiono również ludzi narzędzi pomiaru osiągnięć, za wyjątkiem odniesienia do dokonań innych. Samoakceptacja zależy od społecznego uznania i poklasku, a jakość tej aprobaty podlega ważnym zmianom. Dobra opinia przyjaciół i sąsiadów, którzy wcześniej uświadomili człowiekowi fakt, że przeżył życie użytecznie, opierała się na ocenie jego osiągnięć. Dzisiaj ludzie szukają szacunku, który nie będzie uznaniem dla ich działań, ale dla ich osobistych cech. Chcą być nie tyle poważani, ile podziwiani. Nie pragną sławy, ale poklasku i celebryckiej ekscytacji. Chcą raczej, żeby im zazdrościć, niż żeby ich szanować.” s. 104

„Reklama produktów odgrywa podwójną rolę. Po pierwsze, stoi na straży konsumpcji jako alternatywy protestu czy buntu. Paul Nystrom, poczatkujący student marketingu, zauważył kiedyś, że cywilizacja przemysłowa jest źródłem 'filozofii próżności’, 'powszechnego znużenia’, 'rozczarowania osiągnięciami’ i znajduje ujście w zmieniających się 'modnych przedmiotach’. Zmęczony pracownik, zamiast próbować zmienić warunki pracy, poszukuje sposobu na uczynienie swojego otoczenia lepszym do życia przez kupowanie nowych towarów i korzystanie z nowych usług.” s. 118

„Narcyz nie może utożsamiać się z kimś innym bez postrzegania innej osoby jako przedłużenia samego siebie, bez unicestwiania tożsamości tej osoby. Niezdolny do identyfikacji, przede wszystkim z rodzicami i znaczącymi osobami, jest tym samym niezdolny do kultu bohatera lub do zawieszenia niewiary, co umożliwi wyobrażone wejście w wyobraźnię i życie innych, uznając jednocześnie ich niezależną egzystencję. Społeczeństwo narcystyczne wielbi gwiazdorstwo, a nie sławę, i zastępuje spektakl starszymi formami teatralnymi, które sprzyjają identyfikacji i gorliwemu naśladownictwu, ponieważ zachowały pewien dystans między publicznością a aktorami, wielbicielem bohatera a samym bohaterem.” s. 131

„Jednakże spadek umiejętności czytania i pisania nie może być przypisywany wyłącznie niepowodzeniu systemu edukacyjnego. Szkoły w nowoczesnym społeczeństwie służą w dużej mierze przygotowywaniu ludzi do pracy, ale większość z wolnych stanowisk, nawet tych lepiej płatnych, już nie wymaga wysokiego poziomu umiejętności technicznych czy intelektualnych. W rzeczywistości większość z nich charakteryzuje się rutyną, a w niewielkim stopniu zależy od przedsiębiorczości i pomysłowości. Każdy, kto pomyślnie ukończył dany kierunek studiów, wkrótce zdaje sobie sprawę, ze 'zbyt wysokich kwalifikacji’ w stosunku do większości wolnych posad. Pogorszenie systemu edukacji odzwierciedla słabnącą społeczną potrzebę inicjatywy, przedsiębiorczości i nieodpartą chęć odnoszenia sukcesu.” s. 170

„Narcyzm w tym ujęciu jest pragnieniem, aby uwolnić się od tęsknoty. Jest to odwieczne dążenie do uzyskania absolutnego spokoju, utrzymywanego w wielu mistycznych tradycjach jako stan najwyższej duchowej doskonałości. Pogarda dla potrzeb cielesnych odróżnia narcyzm od zwykłego egoizmu lub też instynktu przetrwania. Świadomość śmierci i determinacja do pozostania przy życiu zakładają świadomość obiektów odrębnych od ja. Odkąd narcyzm nie uznaje oddzielnej egzystencji ja, nie przejawia żadnego strachu przed śmiercią. Narcyz nurza się we własnym odbiciu, nie rozumiejąc, że to jego odbicie. Najistotniejsze w tej historii nie jest to, że mityczny Narcyz zakochuje się sam w sobie, ale odkąd nie dostrzega swojego odbicia, nie ma jakiegokolwiek pomysłu na odróżnienie siebie od otoczenia.” s. 280-281

 

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén